piątek, 31 maja 2013

Czternaście

"Prawdziwy przyjaciel to nie ten, kto osusza łzy twoje,
 ale ten, kto nie pozwala ci ich wylewać"


Iga:
Obudziłam się po 8, ogarnęłam włosy i przemyłam wodą twarz. W poszukiwaniu podstawowych produktów spożywczych na śniadanie, obszukałam wszystkie szafki w zbyszkowej kuchni. Zaparzyłam kawę i przygotowałam moje ulubione waniliowe omlety. Aromatyczny zapach pobudzającego napoju obudził siatkarza. Zbyszek podszedł do mnie, pocałował mnie w czubek głowy i zabrał się za jedzenie.
Usiadłam na wysokim, barowym stołku tuż naprzeciwko atakującego i przyłączyłam się do konsumowania
- Co się stało? Nie smakuje?- Zbyszek zamiast jeść dziwnie mi się przypatrywał
-Nie, jest pyszne. Mogłabyś tak codziennie.- wychyliłam się znad parującego kubka i uśmiechnęłam się.
- Nie ma tak łatwo panie Bartman.-
- Wiesz co? Pasuję Ci ten uśmiech na twarzy-
Zbyszek zaoferował się ze posprząta, więc mogłam udać się do domu.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś.
- No coś ty Iga jesteśmy przyjaciółmi. Zawsze możesz na mnie liczyć.- objął mnie swoim wielkim ramieniem a spokojnie mogłam wsłuchiwać się w bicie jego serca.

W domu przeżyłam mały szok. Mieszkanie wyglądało jakby przeszło jakieś tornado. W pokoju zastałam zwiniętą w kłębek Darię. Spała, jednak po rozrzuconych chusteczkach na podłodze wnioskowałam, że cos musiało się stać. Zanim się obudziła zdążyłam się umyć i przebrać. Zaparzyłam jej malinową herbatę i udałam się do jej pokoju. Chyba usłyszała, że już wróciłam bo leżała jak kłoda na łóżku i tępo patrzyła się w sufit. Usiadłam koło niej i mocną ją przytuliłam
-Daria, kochanie co się stało?- odpowiedziała mi głośnym płaczem, na co jeszcze mocniej ją przytuliłam.
- Masz napij się, powinno pomóc.- malinowa- działa cuda pamiętam jak Daria mi ją parzyła gdy coś było nie tak – A teraz powiedz co takiego się wydarzyło?
- Paul on… - widziałam, że to było dla niej bardzo trudne, bo nie dała rady wypowiedzieć żadnego słowa.
-Daria spokojnie. Co z Paulem?
- on obściskiwał się z jakąś laską, wczoraj w klubie i chyba nawet nie zauważył jak wyszłam. Iga on mnie nie kocha. –wypowiadając te słowa, po policzkach spływały jej kolejne łzy.
- Nie martw się to na pewno jakieś nieporozumienie- próbowałam ją pocieszyć choć sama dobrze wiem, że to wcale nie pomaga – Wstawaj, pójdziesz się teraz umyć i ogarnąć i zaraz coś wymyślimy.- Daria jak zwykle była niechętna, jednak udało mi się ją namówić i udała się do łazienki. W czasie je nieobecności sprzątnęłam mieszkanie i zaczęłam się zastanawiać co poradzić w tej sytuacji. Szczerze mówiąc nie wierzyłam, że Paul może być zdatny do jakiejkolwiek zdrady. Widziałam jak patrzył na Darię, to nie było takie jak patrzy się na kumpele, tylko na osobę którą darzy się uczuciem i jest się gotowym zrobić dla niej wszystko. Może Daria zbyt szybko wyciągnęła wnioski i zaistniałej sytuacji.


Daria:
Przekroczyłam próg mieszkania i od razu wybuchał ogromnym płaczem. Nie mogę w to uwierzyć, że Paul zrobiłby mi coś takiego. Jak widać za słabo go znam, bo widziałam co innego. Czuję się jakby ktoś strzelił mi w tył głowy. Sądziłam, że to odpowiedni facet dla mnie, na którego będę mogła liczyć w razie potrzeby, który będzie mnie wspierał i pomagał, a co najważniejsze, że będzie mnie kochał. Igi nie było w domu. Pewnie jeszcze bawi się z naszym sąsiadem i radośnie witają Nowy Rok. Ja natomiast będę oryginalna i szczęśliwie go nie rozpocznę. Usiadłam z bezradności na łóżku i brałam chusteczki- jedną po drugiej. Sama nie wiem kiedy usnęłam.
Ze snu obudził mnie zapach świeżo zaparzonej herbaty. Iga usiadła na moim łóżku, a ja od razu wybuchłam płaczem. Starała się mnie pocieszyć, jednak mnie nie jest tak łatwo udobruchać. Z resztą w tej sytuacji nawet nie wiadomo jak można kogoś pocieszyć. Moja przyjaciółka mówiła, że też nie wierzy w to, że Paul byłby zdolny do zdrady. Być może ja wyolbrzymiam albo to tylko jego dobra znajoma. Wiem na pewno, że przez pewien czas nie chce się z nim spotykać. Dopiero później jak emocje opadną będzie czas na poważną rozmowę.
Postanowiłyśmy, że dzisiaj spędzimy czas tylko we dwie, bez zbędnych osób. Obejrzałyśmy jakąś ckliwą komedię romantyczną i opychałyśmy się Delicjami. Trochę sobie podokuczałyśmy, tak jak za starych dobrych czasów. Chociaż na trochę przestałam myśleć o tym co wczoraj się wydarzyło. Jednak nasz spokój nie trwał długo. Usłyszałyśmy natarczywe stukanie do drzwi i głośny krzyk. Na klatce toczyła się zawzięta bójka. Sąsiad z dołu- pan Mietek chyba przesadził z witaniem nowego roku ,bo aż do dziś go trzymało. Na półpiętrze szarpał się z jakimś mężczyzną. Nie mogłam jednak dobrze zauważyć gdyż stał do nas tyłem. Sąsiad wykonał jeden zamaszysty ruch, szczerze mówiąc nie wiem jak mu się to udało, gdyż ledwo trzymał się na nogach, a mężczyzna pod siłą dłoni cofnął się w tył. Moje serce zamarło. Co tutaj robił Paul? I to jeszcze o tej porze? I czemu wdaję się w bójkę z tym pijanym staruchem? Wszystko było jakieś niedorzeczne. Byłam na niego zła a zarazem było mi go szkoda. Iga szybko wybiegła na klatkę i rozgoniła towarzystwo. Pana Mietka nastraszyła jego żoną Zofią, a Paula wzięła do nas. A ja stałam jak zaczarowana i nie potrafiłam nic zrobić. Przyniosłam tylko rzeczy potrzebne do opatrzenia ran siatkarza i zamknęłam się w pokoju. Znów między czterymi ścianami mojego lokum można było usłyszeć cichy szloch.

No to chyba tyle na dziś. Przepraszam za treść i opóźnienia.
Liga Światowa tuż tuż. Emocję sięgają zenitu. Jedziecie na jakiś mecz?/ K

piątek, 10 maja 2013

Trzynaście

"Gdy kogoś pokochasz, pozwól mu odejść.
 Jeżeli wróci - jest twój, jeśli nie - nigdy nie był."
Iga:
Święta minęły bardzo szybko. Już drugiego dnia świąt wracaliśmy do domu, ponieważ Zbyszek miał po południu trening a ja następnego dnia musiałam udać się do pracy. Mama jak zwykle narzekała, że schudłam i w ogóle marnie wyglądam. Jakoś mnie to zbytnio nie przejęło bo moja mama zawsze tak twierdzi. Kamil podrósł i to dużo od naszego ostatniego spotkania. Z siostra ustaliłam, że odwiedzą mnie w ferie, więc zapowiadają się zwariowane dwa tygodnie.
Ostatni dzień roku spędzaliśmy wszyscy razem. Duża część resoviaków sylwestra spędzała w Rzeszowie, więc postanowiliśmy udać się do klubu. Pół godziny przed czasem byłam gotowa. Mała czarna świetnie podkreślała moją figurę, a blond loki subtelnie opadały na ramionach. Czarne szpilki i czerwona szminka świetnie komponowały się do całości. Razem z Darią i Zbyszkiem udaliśmy się do klubu, byliśmy jednymi z pierwszych. Impreza szybko się rozkręciła, a w klubie wciąż przybywało ludzi. Na parkiecie cały czas kręciło się mnóstwo osób. Kolorowe drinki przyprawiły nas o zawrót głowy co spowodowało, że razem z Darią podbijałyśmy parkiet. Nasze dzikie tańce wzbudziły wielki zachwyt wśród sportowców. Inne dziewczyny również się do nas przyłączyły, a zaraz po nich ich partnerzy. Daria zaczęła tańczyć z Paulem, a ja postanowiłam się przewietrzyć.
Zamyślona patrzyłam się w spadające płatki, puchatego śniegu. W głowie nadal postukiwał mi łomot muzyki puszczanej w klubie. Lekko zdrygnęłam się na uczucie rąk na mojej tali.
-Co ty tu robisz?- zdziwiona spojrzałam w brązowe tęczówki Jakuba
- Zamierzam świętować nowy rok- jak na złość wykonał uśmiech który tak uwielbiałam. – chodź zatańczymy!- złapał mnie za dłoń i pociągnął w środek wirujących par.
- Kocham Cię! – wyszeptał do ucha,a w moim przełyku stanęła wielka gula – Wiem, że Cie zraniłem, ale..ja nadal Cie kocham. –wyrwałam się z mocnych objęć i pognałam w stronę wyjścia. Wpadłam na kogoś i odbiłam się od niego
- Iga szukałem Cię, gdzieś ty się podziewała?- Zibi patrzył na mnie ja na małe, zagubione dziecko.
-Zabierz mnie stąd..Proszę!
Wtulona w tors Zbyszka z kieliszkiem czerwonego wina przywitałam Nowy Rok.

Daria.
Święta, święta i po świętach. Standardowo dużo przygotowań, rodzinna atmosfera i prezenty. Mama nie wypuściłaby mnie z domu, gdybym nie wzięła od niej fury zapasów. I tak tego obie z Igą przez miesiąc albo nawet dłużej nie zjemy, więc przydadzą nam się nasi kochani siatkarze.
Sylwester spędzałyśmy w klubie z siatkarzami Asseco i ich partnerkami. Iga jak zwykle wepchnęła mi się do łazienki i się wcześniej wyszykowała ode mnie. Postawiłam na kremową sukienkę koronkową i do tego cieliste szpilki. Lekko pokręciłam swoje włosy i tak jak Iga czerwona szminka na ustach. Czerwień to podstawa! Kiedy dotarliśmy do klubu było jeszcze mało ludzi. Oczywiście tak jak miałyśmy już w tradycji, razem z Igą musiałyśmy rozkręcić imprezę. Obydwie całkowicie oddałyśmy się rytmom wydobywających się z głośników. Reszta towarzystwa poszła w nasze ślady i zaczęli podbijać parkiet. Paul porwał mnie do tańca, a Iga gdzieś zniknęła. Paul był świetnym tancerzem. Po kilku tańcach nastąpił odbijany z Piotrkiem. Środkowy zaskoczył mnie, bo wydawał się być spokojnym i nawet dzięki ksywie „ Cichy Pit” można było tak myśleć, jednak wcale taki nie był. Wirował na parkiecie nie zważając na to, że wszyscy wokół na niego się patrzą. Po skończonym tańcu udałam się do baru, napić się drinka. Niebieska ciecz nieco mnie orzeźwiła. Postanowiłam udać się do łazienki podprawić sobie makijaż. Kiedy skończyłam wróciłam na parkiet i zaczęłam szukać wzrokiem Paul. Zauważyłam jak przytula się do innej dziewczyny. Aż w sercu mnie zakuło na ten widok. Poczułam się zraniona. Nie mogąc znieść tego widoku, zabrałam swoje rzeczy i zamówiłam taksówkę do domu.

Wiem, że trochę nawaliłyśmy, ale mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej ;D  
 
Wreszcie jakaś normalna pogoda! Miłego weekendu kochane ;) /K
Czytamy?

środa, 1 maja 2013

Dwanaście

                                                                                   "Zadowolenie to niedoceniana forma szczęścia."
Daria:
Czas leci niemiłosiernie, szybko. Zostało zaledwie 2 tygodnie do świąt, a jeszcze nie wszystko kupione.
Każdy dzień wygląda tak samo. Wykłady, a potem do pracy. Kiedy wracam do domu jest już ciemno i ponuro. Wtedy totalnie odechciewa mi się wszystkiego i odliczam tylko dni do weekendu. W piątek popołudniu kiedy wróciłam zmęczona do domu, Iga siedziała w domu.. Tak samo jak i ja nigdzie nie wychodziła, więc postanowiłyśmy, że spędzimy wspólny wieczór. Obejrzałyśmy jakąś komedię i głównie plotkowałyśmy, bo coraz rzadziej spędzamy ze sobą czas. Postanowiłyśmy sobotę spędzić razem, lecz nasi siatkarze bardzo pragnęli się z nami spotkać. Uzgodniłyśmy, że spędzimy ją we czwórkę. O godzinie 13 panowie przyszli po nas i udaliśmy się do kina na horror. Mimo, że ich nie lubiłam, nie miałam innego wyjścia. We tróję przegłosowali mnie, więc nie miałam nic do gadania. Jednak były plusy tego, że wybraliśmy się na taki, a nie inny seans. Mogłam bez przerwy przytulać się do Paula i wąchać jego niesamowite perfumy. Oczywiście kino nie było jedyną atrakcją jaką panowie wymyślili. Po filmie udaliśmy się do restauracji na obiad. A po posiłku chłopaki zabrali nas na górkę, z której jak się okazało później, zjeżdżałyśmy na sankach i odbywały się wyścigi, która z drużyn szybciej zjedzie. Iga była w grupie ze Zbyszkiem, a ja z Paulem. Panowie ciągali nas na sankach, a my na nich siedziałyśmy. Paul chciał pokonać Zibiego przez co zaczął szybko biegać z górki, w wyniku czego spadłam z sanek i sturlałam się na dół. Dzięki mojej wywrotce wygraliśmy. Niestety reszta zamiast mi pomóc się ogarnąć miała ze mnie niezły ubaw. Paul korzystając z nieuwagi Zbyszka oraz Igi rozpoczął wojnę na śnieżki. Trafił moją przyjaciółkę w głowę tak mocno, że straciła równowagę i upadła na naszego sąsiada.


Iga:
Grudniowe dni uciekały bardzo szybko, święta zbliżały się wielkimi krokami, a ja nie miałam jeszcze żadnych prezentów. Korzystając z wolnych dni od uczelni, wyciągnęłam Darię na zakupy. Tuż po wejściu do galerii stwierdziłam, że to nie był najlepszy pomysł. W całym centrum było mnóstwo ludzi, a ze sklepów ciągnęły się długie kolejki. Po długich i męczących zakupach miałyśmy plany na wspólne leniuchowanie w domu. Potrzeba nam było babskich rozmów. W ciągu tygodnia stale się mijałyśmy. Paul prawie u nas zamieszkał, codziennie przychodził do Darii i przesiadywał godzinami. Moja przyjaciółka jest szczęśliwa i wcale mi to nie przeszkadza. Z Lotmanem zdążyłam się już nawet zaprzyjaźnić. Jest bardzo sympatycznym człowiekiem. Szczerze mówiąc wcale się Darii nie dziwię, że właśnie jego wybrała.
Nasze plany jak zawsze musiały iść na dalszy plan, gdyż chłopcy zaplanowali inne atrakcje na dzisiejszy wieczór. Po filmie i obiedzie urządzili nam wyścigi na sankach. Nie wiem skąd im się biorą takie pomysły, ale poczułam się jak za czasów dzieciństwa. Panowie oczywiście rywalizowali ze sobą i nie obeszło się od śnieżnych bijatyk.

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Biel ścian raziła moje oczy. Na krześle przy łóżku siedział Zbyszek i kurczowo trzymał moją dłoń.
- Co się stało? Co ja tu robię?
-Straciłaś przytomność, więc przywiozłem Cię na badania. Dostałaś w głowę.- wyjaśnił, a do pokoju jak na zawołanie weszła Daria z Paulem.
-Iga bardzo Cię przepraszam to miało być w Zbycha. Jak się czujesz? – przejęty Paul aż pobladł na twarzy.
- Spokojnie nic się nie stało.- Z rzuciłam z siebie koc i wstałam na nogi – Dobra idziemy!
Moi przyjaciele oczywiście znów wpakowali mnie do łóżka i kazali leżeć bo podobno miałam mieć jakieś badania. Tylko, że ja nienawidzę szpitali, ten okropny zapach chemikaliów przyprawiał mnie o ból głowy.

Bardzo was przepraszamy za to okropne opóźnienie, nawarstwiło nam się mnóstwo spraw i do tego jeszcze weny brak. Mam nadzieję, że wybaczycie. Powrócimy niebawem. ;)
Zapraszam!