"Prawdziwy przyjaciel to nie ten, kto osusza łzy twoje,
ale ten, kto nie pozwala ci ich wylewać"
Iga:
Obudziłam się po 8, ogarnęłam włosy i przemyłam wodą twarz. W poszukiwaniu podstawowych produktów spożywczych na śniadanie, obszukałam wszystkie szafki w zbyszkowej kuchni. Zaparzyłam kawę i przygotowałam moje ulubione waniliowe omlety. Aromatyczny zapach pobudzającego napoju obudził siatkarza. Zbyszek podszedł do mnie, pocałował mnie w czubek głowy i zabrał się za jedzenie.
Usiadłam na wysokim, barowym stołku tuż naprzeciwko atakującego i przyłączyłam się do konsumowania
- Co się stało? Nie smakuje?- Zbyszek zamiast jeść dziwnie mi się przypatrywał
-Nie, jest pyszne. Mogłabyś tak codziennie.- wychyliłam się znad parującego kubka i uśmiechnęłam się.
- Nie ma tak łatwo panie Bartman.-
- Wiesz co? Pasuję Ci ten uśmiech na twarzy-
Zbyszek zaoferował się ze posprząta, więc mogłam udać się do domu.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś.
- No coś ty Iga jesteśmy przyjaciółmi. Zawsze możesz na mnie liczyć.- objął mnie swoim wielkim ramieniem a spokojnie mogłam wsłuchiwać się w bicie jego serca.
W domu przeżyłam mały szok. Mieszkanie wyglądało jakby przeszło jakieś tornado. W pokoju zastałam zwiniętą w kłębek Darię. Spała, jednak po rozrzuconych chusteczkach na podłodze wnioskowałam, że cos musiało się stać. Zanim się obudziła zdążyłam się umyć i przebrać. Zaparzyłam jej malinową herbatę i udałam się do jej pokoju. Chyba usłyszała, że już wróciłam bo leżała jak kłoda na łóżku i tępo patrzyła się w sufit. Usiadłam koło niej i mocną ją przytuliłam
-Daria, kochanie co się stało?- odpowiedziała mi głośnym płaczem, na co jeszcze mocniej ją przytuliłam.
- Masz napij się, powinno pomóc.- malinowa- działa cuda pamiętam jak Daria mi ją parzyła gdy coś było nie tak – A teraz powiedz co takiego się wydarzyło?
- Paul on… - widziałam, że to było dla niej bardzo trudne, bo nie dała rady wypowiedzieć żadnego słowa.
-Daria spokojnie. Co z Paulem?
- on obściskiwał się z jakąś laską, wczoraj w klubie i chyba nawet nie zauważył jak wyszłam. Iga on mnie nie kocha. –wypowiadając te słowa, po policzkach spływały jej kolejne łzy.
- Nie martw się to na pewno jakieś nieporozumienie- próbowałam ją pocieszyć choć sama dobrze wiem, że to wcale nie pomaga – Wstawaj, pójdziesz się teraz umyć i ogarnąć i zaraz coś wymyślimy.- Daria jak zwykle była niechętna, jednak udało mi się ją namówić i udała się do łazienki. W czasie je nieobecności sprzątnęłam mieszkanie i zaczęłam się zastanawiać co poradzić w tej sytuacji. Szczerze mówiąc nie wierzyłam, że Paul może być zdatny do jakiejkolwiek zdrady. Widziałam jak patrzył na Darię, to nie było takie jak patrzy się na kumpele, tylko na osobę którą darzy się uczuciem i jest się gotowym zrobić dla niej wszystko. Może Daria zbyt szybko wyciągnęła wnioski i zaistniałej sytuacji.
Daria:
Przekroczyłam próg mieszkania i od razu wybuchał ogromnym płaczem. Nie mogę w to uwierzyć, że Paul zrobiłby mi coś takiego. Jak widać za słabo go znam, bo widziałam co innego. Czuję się jakby ktoś strzelił mi w tył głowy. Sądziłam, że to odpowiedni facet dla mnie, na którego będę mogła liczyć w razie potrzeby, który będzie mnie wspierał i pomagał, a co najważniejsze, że będzie mnie kochał. Igi nie było w domu. Pewnie jeszcze bawi się z naszym sąsiadem i radośnie witają Nowy Rok. Ja natomiast będę oryginalna i szczęśliwie go nie rozpocznę. Usiadłam z bezradności na łóżku i brałam chusteczki- jedną po drugiej. Sama nie wiem kiedy usnęłam.
Ze snu obudził mnie zapach świeżo zaparzonej herbaty. Iga usiadła na moim łóżku, a ja od razu wybuchłam płaczem. Starała się mnie pocieszyć, jednak mnie nie jest tak łatwo udobruchać. Z resztą w tej sytuacji nawet nie wiadomo jak można kogoś pocieszyć. Moja przyjaciółka mówiła, że też nie wierzy w to, że Paul byłby zdolny do zdrady. Być może ja wyolbrzymiam albo to tylko jego dobra znajoma. Wiem na pewno, że przez pewien czas nie chce się z nim spotykać. Dopiero później jak emocje opadną będzie czas na poważną rozmowę.
Postanowiłyśmy, że dzisiaj spędzimy czas tylko we dwie, bez zbędnych osób. Obejrzałyśmy jakąś ckliwą komedię romantyczną i opychałyśmy się Delicjami. Trochę sobie podokuczałyśmy, tak jak za starych dobrych czasów. Chociaż na trochę przestałam myśleć o tym co wczoraj się wydarzyło. Jednak nasz spokój nie trwał długo. Usłyszałyśmy natarczywe stukanie do drzwi i głośny krzyk. Na klatce toczyła się zawzięta bójka. Sąsiad z dołu- pan Mietek chyba przesadził z witaniem nowego roku ,bo aż do dziś go trzymało. Na półpiętrze szarpał się z jakimś mężczyzną. Nie mogłam jednak dobrze zauważyć gdyż stał do nas tyłem. Sąsiad wykonał jeden zamaszysty ruch, szczerze mówiąc nie wiem jak mu się to udało, gdyż ledwo trzymał się na nogach, a mężczyzna pod siłą dłoni cofnął się w tył. Moje serce zamarło. Co tutaj robił Paul? I to jeszcze o tej porze? I czemu wdaję się w bójkę z tym pijanym staruchem? Wszystko było jakieś niedorzeczne. Byłam na niego zła a zarazem było mi go szkoda. Iga szybko wybiegła na klatkę i rozgoniła towarzystwo. Pana Mietka nastraszyła jego żoną Zofią, a Paula wzięła do nas. A ja stałam jak zaczarowana i nie potrafiłam nic zrobić. Przyniosłam tylko rzeczy potrzebne do opatrzenia ran siatkarza i zamknęłam się w pokoju. Znów między czterymi ścianami mojego lokum można było usłyszeć cichy szloch.
No to chyba tyle na dziś. Przepraszam za treść i opóźnienia.
Liga Światowa tuż tuż. Emocję sięgają zenitu. Jedziecie na jakiś mecz?/ K