piątek, 22 lutego 2013

Cztery

                    "Są takie wydarzenia, które - przeżyte wspólnie - muszą się zakończyć przyjaźnią.."

Daria:
Obudził mnie zapach świeżo zaparzonej kawy. Poszłam do kuchni, a tam czekała na mnie Iga pijąca kawę
- Oo… dzięki kochana jesteś. O mnie też pamiętałaś.- uśmiechnęłam się do niej, gdy wręczyła mi kubek z gorącym napojem
-No pamiętałam, pamiętałam. Jakieś plany na dziś? Jak widać pogada dziś dopisuje, więc może wybierzemy się na jakiś spacer? Może zakupy? – zapytała.
-Czemu nie? Dobra to ja szybko coś zjem, a ty idź się ogarnij.
-Niech Ci będzie
Po 20 min Iga wyszła z łazienki i przyszła na mnie kolej. Ubrałam się w swoją ulubioną, niebieską tunikę i czarne legginsy. Spięłam swoje włosy w koka, zrobiłam lekki makijaż, założyłam czarny sweterek i czarne baleriny.
Udałyśmy się stronę rynku. Zauważyłyśmy kilka sklepów z ciuchami i postanowiłyśmy je odwiedzić. Po dwóch godzinach postanowiłyśmy udać się do kawiarni. Zamówiłyśmy sobie kawę a do tego po kawałku sernika, który tak lubimy. Obkupione, wróciłyśmy do domu. Gdy byłyśmy już na klatce i chciałyśmy wsiąść do windy, ktoś z niej szybko wybiegł i mnie wywalił.
- Jak łazisz baranie?- krzyknęłam podnosząc się z podłogi.
-O jejciu! Przepraszam, nic ci nie jest?- spytał mnie brunet. Na jego widok zamurowało zarówno mnie jak i Igę.
- Ee… Nie jasne, że nie. – zająknęłam się. Iga stała jak zamurowana i nic nie mówiła.
- A no to w takim razie ja już lecę, bo się spieszę. Cześć. – Powiedział i zielonooki znikł z naszego pola widzenia.
W ciszy weszłyśmy do domu.

Iga:
Wracałyśmy właśnie z zakupów, szczerze mówiąc nigdy nie przepadałam za długim łażeniem po sklepach. Jednak na te nie mogłam narzekać. Czekałyśmy już na windę, która właśnie przyjechała. Gdy tylko otworzyły się drzwi, wypadł z niej mężczyzna i potrącił moją przyjaciółkę. Szybko pomogłam jej wstać. Jednak coś przykuło moją uwagę. To był ten sam facet, na którego wczoraj nawrzeszczałam. Gwałtownie zrobiło mi się wstyd, bo naskoczyłam na niego i wyszłam na jakąś psychopatkę. Miałam tylko nadzieję, że mnie nie poznał.
Spaghetti, które przygotowałam zniknęło w ciągu kilku minut. Daria zawsze powtarza, że ona nie ma zdolności kulinarnych i wszystko przypala. Może i jest w tym trochę prawdy, ale nie przesadzajmy, aż tak źle to nie jest. No cóż ja gotuje, ona zmywa.
- Czy ten mężczyzna od windy kogoś Ci nie przypominał?- nie wytrzymałam. W głowie miałam pełno myśli i jego. Byłam pewna, że go znam. Widziałam go i to nie raz. Wcześniej, jak jeszcze mieszkałam w Warszawie. Wydawał mi się bardzo znajomy.
- No właśnie…-Daria zaczęła jednak nie dałam jej dokończyć, gdyż właśnie przełączyłam kanał. Leciał mecz. Mecz Asseco Resovii Rzeszów i PGE Skry Bełchatów.
- Daria patrz to on!- właśnie wychodził na zagrywkę. W ręku obracał żółto-niebieską Mikase tak jak to miał w zwyczaju.
-Iga i ty go nie poznałaś? –Właśnie, ja go nie poznałam! Może to przez tą fryzurę, ale jak? Mój ulubiony siatkarz. Tyle razy stałam w tłumie, aby pogratulować mu udanego meczu i zrobić sobie zdjęcie.
Jednak skąd mogłam wiedzieć, że moim sąsiadem będzie sam Zbigniew Bartman?

Mamy kolejny, co wy na to? Kto się spodziewał Zibiego?

piątek, 15 lutego 2013

Trzy

"Sztuka życia - to cieszyć się małym szczęściem"


Iga:
Budzik zadzwonił o 700  . Super, spałam tylko cztery godziny. Wyglądałam okropnie, worki pod oczami, włosy w totalnym nieładzie. Szubko ruszyłam do łazienki, aby doprowadzić się do normalności. Po krótkim, zimnym prysznicu czułam się o wiele lepiej. Zjadłam małe śniadanie w postaci kawy z drożdżówkami mojej mamy. Tak wpadła niedawno ze swoją kontrolą i przy okazji przywiozła, co nieco. Gdy się obejrzałam dochodziła już 900  , pędem wpadłam do pokoju po moją torbę. Umówiłam się dziś z koleżankami, z roku, w małej kawiarence w centrum, jednak jak bywa to w moim zwyczaju Iga musi się spóźnić. Dziewczyny siedziały przy oknie i czekały na mnie, szybko do nich dołączyłam. Zamówiłyśmy po, latte, które po 5 minutach stało już na stoliku. Za tydzień zaczynamy studia, więc trzeba wykorzystać ostatnie dni wolnego. Architektura nie wydaje się trudna, jednak trzeba się dużo napracować. Dziewczyny paplały jak najęte, ja jednak nie mogłam się skupić, zamyślona zerkałam na obraz za szybą. Po parku ganiały się dzieci, na ławce siedziało starsze małżeństwo, chodnikiem szedł wysoki mężczyzna. Przykuł on moją uwagę, miał ze sobą wielka torbę treningową. Ewidentnie kogoś mi przypominał, jednak nie mogłam sobie skojarzyć. Z otępienia wyrwała mnie Kaśka, musiała się zbierać. Wszystkie trzy wstałyśmy ze swoich miejsc i ruszyłyśmy do wyjścia. Po drodze wstąpiłam do sklepu, trzeba było kupić coś na obiad, bo dzisiaj miała wrócić Daria.

Daria :
Okazało się, że babci nie jest nic poważnego, tylko zapalenie płuc i musieli ją zatrzymać na badania kontrolne. Nie chcąc dłużej jej przemęczać na drugi dzień wykupiłam bilet powrotny do Rzeszowa. Korzystając z tego, że byłam w Warszawie, postanowiłam odwiedzić kilka galerii i kupić Idze jakiś prezent, na zbliżające się urodziny. Po odwiedzeniu kilku sklepów byłam już zmęczona, więc poszłam do pobliskiej kawiarni na cappuccino i karpatkę – mm… pycha moje ulubione ciasto. Po krótkiej przerwie postanowiłam powrócić do swojej ulubionej czynności, czyli shoppingu. Przechodząc obok jednego ze sklepów, na wystawie zauważyłam piękną bransoletkę. Iga strasznie lubi biżuterię, więc stwierdziłam, że ją kupię i wygraweruję na niej napis „ Dla ukochanej Igi, na zawsze D.”. Po udanych zakupach spojrzałam na zegarek była godz. 1559,a o 1615 miałam pociąg, więc musiałam przyspieszyć swój krok. Po 10 min siedziałam już w swoim przedziale.
Gdy wróciłam do domu było po północy. Iga już słodko spała, nie chciałam jej obudzić, dlatego po cichu udałam się do łazienki i poszłam spać.


Postanowiłyśmy, że rozdziały będą dodawane w piątki. Mam nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać. Jak macie jakieś uwagi dotyczące bloga, to proszę pisać. Chętnie usłyszymy wasze spostrzeżenia. :)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Dwa


Iga:
Od naszej przeprowadzki minął już tydzień. Zdążyłyśmy zapoznać się trochę z miastem. Jednak teraz nie pozostaje mi nic innego jak przygotować się do szkoły. Mam zrobić parę wstępnych prac, więc muszę wziąć się do roboty, a weny jak nie było tak nie ma! Jest 20, jak na wrześniowy wieczór to nawet bardzo ciepło. Wzięłam, więc potrzebne mi rzeczy i ruszyłam w stronę naszego balkonu. Przyniosłam jeszcze gorącą czekoladę, przy niej jakoś lepiej mi się myśli. Słońce powili zaczęło chować się za budynkami. Wzięłam swój szkicownik do ręki i zaczęłam kreślić pojedyncze linie. Nawet nie wiem, kiedy a zrobiło się zimno, więc musiałam udać się do mieszkania. Wzięłam ciepłą kąpieli i z zamiarem pójścia spać kierowałam się już w stronę łóżka, gdy nagle usłyszałam okropnie głośną muzykę – no tak jeszcze jakieś imprezki w środku tygodnia brakowało- powiedziałam sama do siebie gdyż moja przyjaciółka wyjechała na kilka dni.
 3 w nocy, a impreza za ścianą nadal trwa. Nie zdało się nawet moje przewracanie z boku na bok, po prostu nie mogę usnąć z tego hałasu. Koniec- pomyślałam ubrałam szlafrok i już byłam w drodze na klatkę.. Jak do tej pory nie widziałam żeby ktoś wychodził z mieszkania nr.9.
Od 5 min stoję pod ciemnymi, dębowymi drzwiami i nic? Pukam jeszcze raz, długo już nie wytrzymam. To działa mi na nerwy. W drzwiach pojawia się postać w tle widać pobłyskując lampy i dużo ludzi.

- Czy wie pan, która jest godzina? I jaki mamy dzień tygodnia? – wkurzona naskakuje na właściciela owego mieszkania
- Przepraszam nie chciałem pani obudzić.- mężczyzna tłumaczy się zawzięcie
-Nie musiał pan budzić, bo nie dał pan mi nawet zasnąć!
-Jeszcze raz panią przepraszam, zaraz ściszę muzykę.- cofam się w stronę swoich drzwi rzucając na koniec pod nosem –mam taką nadzieję.
Zamykam drzwi i.. cisza, wreszcie upragniony spokój.

Daria:
 Nie chciało mi się opuszczać Rzeszowa. Bardzo spodobało mi się to miasto, lecz zostałam zmuszona przez los opuścić je na parę dni, bo niestety, ale moja babcia wylądowała w szpitalu i musiałam jechać do Warszawy ją odwiedzić. Dziękuje swojej, wspaniałomyślnej przyjaciółce za to, że mnie namówiła na przyjazd tutaj. Nie chciałam zostawić Igi samej, gdyż za bardzo nie znałyśmy tej miejscowości. Nowe miejsce, nowy przygody jak to mówią…, więc wolałam być przy niej.
- Iga, naprawdę postaram się wrócić jak najszybciej.
- Spokojnie, Daria nie panikuj. Nic mi się nie stanie. – odpowiedziała.
- No dobra. Ale jak cos to dzwoń. Ja muszę już lecieć, bo zaraz mam pociąg. Pa!
- No pa. – powiedziała i przytuliła mnie – pozdrów swoją babcię ode mnie. –szepnęła na ucho, Iga dobrze wiedziała jak blisko jestem związana z dziadkami. Do moich oczu zaczęły napływać łzy na samą myśl, że mogłoby ich nie być- Idź już, bo się spóźnisz.Doszłam na peron i nie musiał długo czekać, gdyż pociąg o dziwo był punktualnie o 16.45. Gdy zajęłam już swoje miejsce, założyłam słuchawki. Wsłuchując się w nutę kojącą moje uszy, podziwiałam krajobraz, panujący za oknem.

Zadowoleni z wyników 17 kolejki PlusLigi?


Zdjęcie z rozgrzewki naszych Pasiaków ;) 01,02,2013