piątek, 29 marca 2013

Dziewięć


"Granicy między przyjaźnią, a miłością nikt i nic nie upilnuje"
Iga:
Wtorkowy poranek minął mi całkowicie miło. Na 9 udałam się do „Kwadrans Coffe”. Kinga, czyli moja szefowa wdrążyła mnie we wszystkie sprawy. Jak na pierwszy dzień bardzo dobrze mi szło. Bo przecież, co może być trudnego w parzeniu kawy i krojeniu ciasta? Przez cały dzień nie miałam dłuższej chwili wytchnienia. Jedni goście wychodzili, a za nimi wchodzili już drudzy. Muszę przyznać ze kawiarnia ma bardzo duży ruch i na pewno jest lubiana przez mieszkańców Rzeszowa.
Po długim i męczącym dniu ciężko opadłam na kanapę. Z nóg zdjęłam moje ulubione szpilki w kolorze nude. Po pokoju roznosiła się cichutka melodia utworów happysadu. Mimo, że ledwo siedziałam to nie odmówiłam sobie śpiewania z Jakubem Kawalcem. Mój popis wokalny przerwał natarczywy dzwonek. Otworzyłam drzwi a za nimi stał jakże ukochany sąsiad w dodatku w moim szlafroku. Na widok tego przerośniętego goryla w różowym, puchatym i na pewno za małym dla niego wdzianku, na moją twarz wpłyną wielki uśmiech.
-Ładnie śpiewasz
- Ładnie wyglądasz, w różu Ci do twarzy –powiedziałam z przekorą.
Zibi rozsiadł się na mojej kanapie a ja podreptałam do kuchni by nastawić wodę na herbatę. Nie zdążyłam nawet się rozejrzeć a siatkarz stanął w progu i oparł się o framugę. Z zaciekawienie przyglądał się jak z szafki wyjmuję potrzebne składniki i po kolei łącze je w jednej misce
- Czemu się tak patrzysz? Ubrudziłam się?- w moim wykonaniu to bardzo możliwe.
-Nie, a co to będzie? –zlustrował mnie od góry do dołu i zajrzał do miski, za co dostał porządnego pstryczka w nos
- Omlety, lubisz?
-Yhym, pomóc Ci w czymś?
- Możesz smażyć, tylko nie przypal- wypięłam mu język i zabrałam się za przygotowanie malin do sosu. Nasze wspólne kucharzenie skończyło się porządną wyżerką.
-Proszę, mam nadzieję, że przyjdziecie- z kieszeni wyciągnął dwa bilety na mecz z Jastrzębskim Węglem
-Dziękuję. Ja będę na pewno, Darii jeszcze nie mówiłam, ale postaram się ją wyciągnąć.- w podziękowaniu musnęłam policzek siatkarza, a następnie zawisłam w powietrzu. Nasze twarze były wyjątkowo blisko, nie byłam w stanie odwrócić wzroku od intensywnie zielonych tęczówek Zbyszka. Jeszcze przez chwilę trwaliśmy w tej wymianie spojrzeń, lecz zebrałam siły i odsunęłam się. Sytuacja zrobiła się trochę nie zręczna, ale szybko z odsiedzą przyszła nam Daria, która właśnie w paradowała do mieszkania. Bartman jak poparzony zerwał się z kanapy i sierdził, że musi już iść
- Hej kolego! Oddawaj ten szlafrok! – krzyknęłam na całe mieszanie, na co moja przyjaciółka zareagowała śmiechem.

-A ten, co tak szybko poszedł?
- Pewnie się na trening śpieszył-
-Aha.. To ja idę do pokoju.
- No dobra.. A Daria mamy bilety na piątkowy mecz, idziesz? Zbyszkowi chyba zależy żebyśmy były. Wiesz chce się popisać – Wypowiedziałam to z takim spokojem i poważnym wyrazem twarzy, że sama nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.

Daria :
Kiedy spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu, pokazał mi się numer Paula. Chciał się ze mną spotkać wieczorem. Oczywiście zgodziłam się. Zbytnio nie przejmowałam się tym, że Iga będzie samotnie spędzać wieczór. Być może nasz sąsiad umili jej wieczór. Ostatnio strasznie mnie prosił, abym dała mu numer do mojej przyjaciółki. Nie chciał mi nic mówić, po co on mu jest potrzebny, sama też nie wnikałam. Wydaje mi się, że Iga mu się spodobała i jakąś niespodziankę dla niej kombinuje.
Była 17, a Paul kończył trening o 17,30. Chciałam po niego iść, lecz ostatecznie postanowiłam, że poczekam na niego w parku, w którym się poznaliśmy. Usiadłam na wolnej ławce i wyciągnęłam z torby słuchawki. Wsłuchując się w rytm muzyki podziwiałam panujący krajobraz. Mimo, iż panuje Piękna Polska Jesień promienie słoneczne pieściły moją twarz. Nagle ktoś zasłonił mi oczy. Wystraszyłam się, chciałam już komuś zwrócić uwagę, ale mężczyzna zaczął się ze mnie śmiać. Od razu rozpoznałam, czyj to głos.
- Paul chciałeś, żebym zawału dostała czy co ? – zapytałam śmiejąc się sama z siebie.
- Nie no coś ty – uśmiechnął się chyba najszczerszym uśmiechem jaki potrafił
- A więc skoro zakłóciłeś mój spokój, gdzie zamierzasz mnie porwać ?
- Może wybralibyśmy się do kina? Tylko najpierw pójdziemy na chwilę do mnie, muszę zostawić torbę , dobrze ?
-Jasne nie ma problemu.
Po 15 minutach doszliśmy do bloku, w którym mieszka Paul. Jego mieszkanie było urządzone w stylu nowoczesnym. Miał salon, kuchnie, dużą łazienkę, sypialnie i jeszcze jeden pokój. Ściany salonu były beżowe i do tego dopasowane brązowe meble i duża skórzana, również brązowa kanapa. Po 10 minutach opuściliśmy mieszkanie i udaliśmy się w stronę kina. Wybór seansu nie trwał długo. Wybraliśmy jakąś amerykańską komedię . Po filmie mieliśmy iść do restauracji, jednak ominęliśmy ten punkt wieczoru i wybraliśmy się na spacer. Paul postanowił pokazać mi swoje ulubione miejsce w Rzeszowie i zaprowadził mnie na górkę, z której było widać całe miasto. Naprawdę niesamowity widok. Zrobiło się trochę chłodno, więc postanowiliśmy wracać do domu. Szliśmy trzymając się za ręce i ciągle rozmawiając. Siatkarz zaczął opowiadać mi o swoim, piątkowym meczu z Jastrzębskim Węglem. Trochę bał się tego meczu, bo wiedział, że zawodnicy są w dobrej formie. Widziałam jak się przejmował. Bardzo chciałam pójść na ten mecz, jednak w kasach już dawno wysprzedano wszystkie bilety.
Świetnie się dogadywaliśmy. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów. Paul wziął w ręce kolorowe liście i zaczął mnie nimi obrzucać i tak też stoczyliśmy wojnę na liście. Nie zauważyliśmy kiedy znaleźliśmy się pod moim blokiem. Nie chcieliśmy się żegnać, ale już było późno i musiałam iść. Paul niechętnie puścił moją dłoń i dał mi buziaka w policzek. Bardzo byłam zadowolona z tego wyjścia. Sądzę, że to nieostatnie takie spotkanie.
Wchodząc do domu, w drzwiach minęłam się z Bartmanem. Jednak moja intuicja nie zawiodła. Wiedziałam, że Iga nie będzie musiała sama siedzieć w domu. Sąsiad niczym torpeda opuścił mieszkanie, zostawiając nas same.


Wiem, że akcja jest powolna, dlatego postaramy się przyśpieszyć tępo ;)
Resovia i ZAKSA w finale, za kogo będziecie trzymać kciuki ??
Z racji zbliżających się świąt życzymy wszystkim Wesołych i Spokojnych świąt Wielkiejnocy ;)


Informowani!

piątek, 22 marca 2013

Osiem

"Niektórzy zostają przez chwilę"

Iga:
Obudziłam się po 8, Daria jeszcze spała. Ja natomiast odczuwałam lekki dyskomfort po przespanej nocy na kanapie. Mimo, że sprawdzała się, jako dobre siedzisko, to do spania się w ogóle nie nadawała. Rozejrzałam się po pokoju, panował porządek. Zdziwiłam się, ponieważ dobrze pamiętam, że na stoliku stały kieliszki po winie i miski po przekąskach. Weszłam do kuchni i chwyciłam w rękę butelkę wody mineralnej. Na stolę zauważyłam małą, żółtą karteczkę. Podniosłam ją i przeczytałam wiadomość
„ Tak słodko spałaś, więc Cię nie budziłem. Pożyczam szlafrok, oddam przy najbliższej okazji;) ·Miłego dnia.
Zbyszek”
Na same wspomnie wczorajszego wieczoru na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Od dawna z nikim płci męskiej tak dobrze mi się nie rozmawiało.
Skierowałam się w stronę łazienki by się ogarnąć. Po szybkim prysznicu założyłam jasne rurki, jeansową koszulę i beżowe baleriny. Włosy przeczesałam szczotką i zostawiłam rozpuszczone. Przed wyjście założyłam jeszcze brązową, skórzaną kurteczkę i ruszyłam w stronę uczelni.
Zajęcia upłynęły w ekspresowym tempie. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z budynku. O 16 miałam fitness , wiec wróciłam do domu po torbę z potrzebnymi rzeczami. W drzwiach klubu minęłam się z wysokim brunetem, nie mogłam dojrzeć jego twarzy, ponieważ miał kaptur na głowie. Poczułam tylko ostry zapach perfum - takich samych używał Kuba. Nie zważając uwagi na mężczyznę udałam się do szatni.
Instruktorka dała nam nieźle w kość, wymęczona treningiem ruszyłam w stronę mieszkania.

Wrzątkiem zalałam malinową herbatę i udałam się do salonu. Na kolanach położyłam mojego laptopa i sprawdziłam pocztę. Trzy nowe wiadomości. Jakaś reklama z allegro, która wcale mnie nie interesowała. Następna była od mojej siostry, Ilona regularnie wysyła mi zdjęcia Kamila- mojego chrześniaka. Z racji tego, że mieszkam teraz na Podkarpaciu kazałam jej dokumentować jego poczynania w formie fotografii, gdyż nie będę mogła się z nim tak często spotykać. Mały poszedł właśnie do przedszkola, bardzo za nim tęsknię, mimo ze jest bardzo podobny do mojego szwagra, charakterek ma po nas. Ostatni e-mail była od „ Kwadrans Coffe”, jakiś tydzień temu wysyłałam do nich swoje CV i właśnie teraz odpowiedzieli i kazali stawić się na rozmowę. Ucieszyłam się gdyż już dawno chciałam znaleźc jakąś prace. Męczyło mnie to ciągłe siedzenie w domu. Zajęcia miałam tylko weekendami, wiec cały tydzień siedziałam bezczynnie w domu. Brakowało mi kontaktów z innymi ludźmi. Nie znałam tu wielu osób, tylko tych ze szkoły i dziewczyny z fitness. Zanotowałam datę i godzinę spotkania w moim kalendarzu i zamknęłam komputer. Wygodnie ułożyłam się na łóżku i sięgnęłam po jedną z książek Stephena Kinga.

Pędziłam właśnie na spotkanie w „Kwadrans Coffe”, kawiarnia znajduje się blisko uczelni tak wiec nie będę musiała tłuc się autobusami przez pół miasta. Ubranie wysokich szpilek nie było dobrym rozwiązaniem na szybki marsz po polskich chodnikach, dwa razy potknęłam się przez te wertepy w kostce przez co mało nie skręciłam sobie nogi. Rozmowa minęła w miłej atmosferze, właścicielką lokalu jest wysoka brunetka, koło trzydziestki. Szybko złapałyśmy wspólny język. Pracę zaczynam od jutra. Gdy miałam już wychodzić po mojej torebce rozszedł się dźwięk komórki. Sprawnym ruchem odszukałam telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Do mojego biednego ucha doszły straszne piski i krzyki
-Skąd masz mój numer? Nie przypominam sobie abym Ci go dawała.- bez żadnego powitania przeszłam do rzeczy
-Może tak część na początku?! Co do numeru to moja wielka tajemnica-
- Cześć? Tak właściwie, po co dzwonisz?
- No wiesz myślałem.. Mam dwa bilety na piątkowy mecz. Wpadniecie?
-Ja bardzo chętnie, ale nie wiem jak Daria. Chociaż ona pewnie też by chciała zobaczyć tą kalekę z dziewiątka na koszulce- powiedziałam z ironią i zaczęłam się śmiać.


Zbyszek:
Kiedy się obudziłem, poczułem, że ktoś przygniata mi bark. Przekręciłem głowę i ujrzałem słodko śpiącą Igę. Lekko przełożyłem jej głowę, aby dalej mogła smacznie spać. Sam udałem się do kuchni po szklankę wody. Ze stołu sprzątnąłem wszystkie zostawione przez nas naczynia i zostawiłem wiadomość.
Trening bardzo się dłużył. Moja kolejna zagrywka wylądowała w siatce. Z coraz większą mocą odbijałem Mikasę. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się abym nie mógł skupić się na treningu i siatkówce. Zawsze pragnąłem polepszać swoją grę, jednak nie dziś. Cały czas myślałem o tych błękitnych tęczówkach, które wczoraj promieniały ze szczęścia. O tym słodkim uśmiechu w kolorze maliny. O tym zapachu jej słodkich perfum, którymi spryskała swoje zgrabne ciało. O wczorajszym wieczorze spędzonym w tak wyborowym towarzystwie, którym była Iga.
Trener odgwizdał koniec treningu, pośpiesznym krokiem udałem się do szatni. Bez namysłu wystukałem dziewięciocyfrowy ciąg liter, które wyciągnąłem od Darii. Prędko wykonałem telefon, w słuchawce usłyszałem ten anielski głos.
Zaprosiłem ją na mecz moim zdaniem bardzo ważny. Jak piszą w tabloidach cały czas toczymy z Jochenem walkę o miejsce w pierwszej szóstce i każdy z meczy przybliża nas do gwarantowanego miejsca w podstawowym składzie. Moim zdaniem niczego takiego nie toczymy, po prostu chcemy jak najlepiej dla zespołu i nie ma to najmniejszego znaczenia, który z nas będzie na boisku. Zgodziła się, oczywiście nie omieszkała zażartować sobie z mojej osoby, ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Ta dziewczyna była inna niż wszystkie które do tej pory poznałem. Bardzo mnie intrygowała. Czułem, że może stać się kimś więcej niż tylko sąsiadką.

 Daria:
Gdy się przebudziłam, usłyszałam ,że Iga krząta się po mieszkaniu, ale nie chciało mi się wstawać to ucięłam sobie jeszcze krótką drzemkę. Kiedy się ocknęłam Igi już nie było w domu. Poszłam zjeść śniadanie i zaczęłam się ogarniać, żeby nie spóźnić się na zajęcia. Po szybkim prysznicu ubrałam się w czarną koszulkę z nadrukiem mojego, ulubionego zespołu czyli Red Hot Chili Peppres, a do tego jeansy i czarną skórzaną kurtkę oraz granatowe conversy.
Gdy doszłam do uczelni było prawie południe. Udałam się w stronę sali, w której miałam wykłady, zauważyłam niedaleko niej Justynę.
- O hej. Co ty tutaj robisz ? – spytałam.
- Czekam na wykłady, a ty?
- A co się całkiem fajnie składa, bo ja tak samo. Na to wychodzi, że jesteśmy na tym samym kierunku.
- Nawet nie wiesz jak mnie cieszy ten fakt. Myślałam, że nikogo znajomego tutaj nie spotkam. Jak widać los się do mnie uśmiechnął- powiedziała Justyna i na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Po 5 minutach czekania nasz wykładowca przyszedł i rozpoczęły się zajęcia. Usiadłam obok Justyny, a obok mnie zajął miejsce wysoki blondyn. Jak się później okazało miał na imię Przemek. Wpadł Justynie w oko. Po zajęciach obie poszłyśmy na kawę. Gdy dotarłyśmy do kawiarni zamówiłyśmy sobie po kawie i kawałku sernika.
- A tak w ogóle to gdzie ty mieszkasz ? – spytała się mnie Justyna
- W bloku na ul. Hetmańskiej. A ty?
- A cóż to za zbieg okoliczności, bo ja mieszkam na osiedlu obok.
- Oo… No to fajnie będziemy mogły siebie często odwiedzać .
Naszą pogawędkę przerwała nam kelnerka, która przyniosła nasze zamówienie.
- A jak ci się tutaj w Rzeszowie podoba? – zapytała mnie Justyna
- No miasto jest piękne. Panuje tutaj taka miła, przyjazna atmosfera. Jestem zadowolona, że wybrałam właśnie to miasto, żeby w nim studiować. Ostatnio zaczęłam się rozglądać za jakąś pracą, ale jak na razie moje poszukiwania nie przyniosły żadnych rezultatów. A ty masz jakąś pracę?
- A wiesz to się bardzo dobrze składa, bo moja ciocia ma tutaj w pobliżu sklep z ubraniami i potrzebuje ekspedientki. We dwie już nie dajemy sobie rady, bo mamy coraz więcej klientów. Kolejna osoba do pomocy by się przydała. Jak chcesz to mogę z nią porozmawiać czy by ciebie nie zatrudniła.
- Naprawdę mogłabyś to dla mnie zrobić ? – ucieszyłam, że za niedługo będę mogła już sama zarabiać na własne potrzeby.
- No pewnie korzyści idą w obie strony, więc czemu miałabym tego nie zrobić?- zaśmiała się.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ciebie poznałam. Wprawdzie w mało przyjemnych okolicznościach, ale jednak liczy się ze się spotkałyśmy. – Obie zaczęłyśmy się uśmiechać wspominając chwile jak doszło do zawarcia naszej znajomości.
- No to prawda trochę dziwne okoliczności do zawarcia znajomości, ale liczy się to, że teraz się dogadujemy i utrzymujemy ze sobą kontakt.
- To oczywiste. Naprawdę miło mi się z tobą rozmawia, ale już powinnam się do domu zbierać.- powiedziałam
- O jacie tak się zagadałyśmy, że z tego wszystkiego straciłam poczucie czasu. O 17 miałam pomóc cioci w sklepie. Dobra lecę szybko, żeby się nie spóźnić.- oznajmiła Justyna- Obiecuję, że jeszcze pogadam z ciocią o twojej pracy. Pa.
Przytuliłyśmy się na pożegnanie i każda poszła w swoją stronę. Wracając do domu dostałam SMS.
Gdy spojrzałam na ekran telefonu i zobaczyłam kto jest jego nadawcą od razu na twarzy zagościł mi uśmiech.

piątek, 15 marca 2013

Siedem

                                                                     " Coś musi się skończyć, żeby coś mogło się zacząć.."


Daria:
  Wracając do domu zastanawiałam się, czemu od razu nie rozpoznałam, że mężczyzną, który nam pomógł jest sam Paul Lotman. Przecież jest jednym z zawodników mojej ulubionej drużyny siatkarskiej. jednak gdyby nie moje zakręcenie i zapomnienie zabrania ze sobą kluczy, a także brak Igi w domu pozwolił mi na zapoznanie się z siatkarzem. Gdy poszłam pod drzwi mieszkania wpadła na mnie Iga.
- A ty gdzie się podziewałaś? – spytałam
- Poczekaj zaraz ci wszystko wyjaśnię. – odpowiedziała. Od razu poszła do kuchni.- Napijesz się herbaty ?
- Nooo.. w sumie, czemu nie ? to ty zaparz herbatę, a ja poszukam czegoś słodkiego.
Po 5 min siedziałyśmy w salonie z kubkami w rękach. Opychając się delicjami słuchałam opowieści Igi.
- Dobra, ja ci już powiedziałam gdzie byłam, teraz twoja kolej.
- Hmm.. no to tak .. – i zaczęłam jej opowiadać o incydencie w parku.
- O jacie..Żeby tak o napadać na ludzi to trzeba mieć nie po kolei w głowie. No, ale cóż. Mówiłaś, że jakiegoś faceta poznałaś jak się nazywa? Jak wygląda? A ładny chociaż?- no i się zaczęło – pomyślałam. Zawsze tak jest. Iga zwala na mnie, że ja taka ciekawska, a sama jest jeszcze gorsza ode mnie.
- Ejj… ejj.. weź zwolnij trochę – odpowiedziałam.- Czy ty musisz zawsze wszystko wiedzieć? Na razie niech to bd słodka tajemnica. – uśmiechnęłam się i wystawiałam jej język. Na co ona odpowiedziała krótkim fochem - standardowo.
  Naszą rozmowę przetrwał dźwięk mojego telefonu. Pobiegłam do przedpokoju i wyjęłam ze swojej torby telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, a tam wiadomość od Paula.’ Hej co tam u Ciebie ? ’ Odpisałam szybko na SMS’a i wróciłam do Igi.
- Może obejrzymy jakiś film? – spytałam.
- A czemu by nie? Tylko lodówka świeci pustką i trzeba iść po zakupy. Może byś poszła do sklepu, co?– zrobiła oczy niczym Kot w Shreku i się wyszczerzyła, że aż grzechem byłoby jej odmówić
- No dobra. Już idę tylko wybierz jakiś fajny film.
  Ubrałam się i udałam się do sklepu. Do koszyka wrzuciłam żelki, chipsy, butelkę czerwonego wina, popcorn i jeszcze kilka produktów na śniadanie. Wychodząc ze sklepu spotkałam naszego sąsiada.
- Hej dokąd tak się śpieszysz? – zapytał, uśmiech z twarzy mu nie schodził.
- Oo.. cześć, a do domu idę, bo z Igą sobie wieczór firmowy urządzamy. Może się przyłączysz ? – spytałam się
- A wiesz w sumie to nie mam żadnych planów na spędzenie wieczoru, więc z chęcią skorzystam z propozycji. To wpadnę do was za jakieś 30 min, bo sam musze jeszcze zakupy zrobić.
- No dobra będziemy czekać. To do zobaczenia. – odpowiedziałam i szybko wróciłam do domu. - Już jestem – krzyknęłam i weszłam do kuchni. Iga tylko się na mnie dziwnie spojrzała i uśmiechnęła się. – Będziemy miały gościa, więc jakoś się ubierz.
- Eee… Jak to? – zdziwiła się. Widziałam to po jej minie. - No normalnie. Jak wracałam do domu to naszego sąsiada spotkałam i go do nas zaprosiłam.
-A no to dobrze. To ty rozpakuj zakupy i przygotuj coś do jedzenia, a ja idę się przebrać.
   I tak też zrobiła. Pogrzała do nas do pokoju i chyba z pół szafy przewaliła do góry nogami, a ja zabrałam się za przygotowaniem jakiegoś jedzenia. Gdy Iga już się przebrała, przyszła kolej na mnie. Kiedy wyszłam z łazienki po mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i zaprosiłam gościa do salonu, a sama udałam się jeszcze na chwilę do naszego pokoju, odpisać na SMS’a od Paula. Przeczuwałam, że ten wieczór będzie miły i udany.

Iga:
  Poszukiwałam właśnie jakiegoś fajnego filmu, gdy do mieszkania wpadła zdyszana Daria i oznajmiła, że odwiedzi nas Bartman. Szczerze mówiąc liczyłam na porządny, babski wieczór przy dobrej komedii z lampką czerwonego wina, no, ale cóż, jakoś to przeżyje. Szybko zamieniłam moje szare dresy na niebieski top i jeansy. Włosy, które do tej pory były upięte w wysokiego koczka, rozpuściłam, przez co blond fale spadały na moje ramiona. Nasz gość był bardzo punktualny, zapewne chciał zrobić na nas dobre wrażenie. Bez dłuższego namysłu odpaliłyśmy film. We trójkę zasiedliśmy na kanapie. Ja w środku, a Daria i Zibi po bokach. Przez dłuższy czas wymienialiśmy się swoimi komentarzami do filmu, co sprawiło nam niezłą zabawę. Co jakiś czas czułam na sobie wzrok sąsiada, jednak próbowałam nie zwracać na to uwagi.
  Daria, lekko oszołomiona dzisiejszymi wydarzeniami i dwoma lampkami wina, w połowie filmu zmyła się do pokoju. Po skończonym seansie, długo jeszcze rozmawialiśmy. Zbyszek opowiadał mi o swojej siatkarskiej karierze, a ja powiedziałam mu, jakim cudem znalazłam się w Rzeszowie. Czas szybko płyną, Zibi zabierał się za drugą butelkę wina, której nie mógł otworzyć. W rezultacie zażartej walki zalał swoją koszulkę. Niestety nic z mojej szafy na niego nie pasowało, więc musiał zadowolić się moim różowym szlafrokiem. Rozmowa kleiła się nam jakbyśmy znali się od lat. Nawet nie wiem, kiedy a zasnęłam na kanapie.

 Podoba wam się nasza historia?
 Jak myślicie kto spotka się w finale o tytuł Mistrza Polski ?
zapraszam! / A. :)

piątek, 8 marca 2013

Sześć


"Każda droga w pewnym miejscu się rozwidla. 
Obieramy różne drogi, myśląc, że kiedyś się spotkamy
Widzisz, jak ktoś coraz bardziej się oddala. 
To nic- jesteśmy dla siebie stworzeni, w końcu się spotkamy.
Ale jedyne co się zdarza, to że nadchodzi zima."
Iga:
Na klatce panuje hałas. Starsza sąsiadka z dołu wydziera się na pijanego męża, robiąc przy tym ogromne zamieszanie. Cały pion słyszy ich rodzinne kłótnie, które stały się rutyną. Zmęczona ciągłym wysłuchiwaniem, jaki to pan Mietek jest zły, zakładam buty i wychodzę z domu. Kieruje się do pobliskiego parku i siadam na jednej z ławek głównej alejki. Pochłonięta myślami, spoglądam na zadowolone twarze otaczających mnie ludzi. Na pierwszy rzut oka widać, że są szczęśliwi. A ja?
 Marzyłam o dwójce dzieci i małym domu na przedmieściach, kochającym mężu, który będzie mnie wspierał w trudnych chwilach. Jednak z jednym dniem wszystko legło w gruzach. Byłam tak bardzo szczęśliwa.Znaliśmy się od gimnazjum i zawsze nas do siebie ciągnęło, ale dopiero w liceum postanowiliśmy spróbować. To była moja pierwsza miłość, mimo tego, że zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia i uciekł do Londynu nadal jest dla mnie ważny. Nieistotne to, że cierpiałam, że przepłakałam wiele nocy. Wybaczyłam mu. Już dawno mu wybaczyłam. Nasze drogi się rozeszły i tak już pewnie pozostanie. Od ponad roku się do mnie nie odezwał. Zostawił tylko marny list. Nie przeczytałam, schowałam go w kuferku i zamknęłam na klucz. Nie napisał nic mądrego, na pewno. Pewnie przepraszał, że tak się stało i wymyślił jakąś historyjkę, żeby zamydlić mi oczy. Wolałam nie czytać, nie cierpieć jeszcze bardziej niż mi się to zdarzyło.
Na same wspomnienia po policzku spływa mi słona kropla wody. Na ulicy momentalnie zaoponował gwar. Wycieram moją ociekająca łzę, szybko wstaje z ławki i wtapiam się w tłum przechodniów.

Klatka schodowa jak zwykle pachnie dymem papierosowym, wchodząc zaciągam się daną wonią. Po woli dociera do mnie dźwięki telewizorów, które przedzierają się przez cienkie drzwi sąsiadów. Sprawie otwieram drzwi do mieszkania. Klucze rzucam na wiklinowy stoliczek, który stoi przy drzwiach. Z daleka zauważam na nim białą kopertę, którą wczoraj wręczył mi listonosz. Chwytam ją i wycofuję się z pomieszczenia. Kroczę właśnie do sąsiedniego mieszkania. Naciskam biały przycisk, krótko po tym drzwi się otwierają, a w nich ukazuję się wysoki brunet.
Obdarza mnie szczerym uśmiechem, szybo odwzajemniam gest.
-Dzień dobry- witam się, na twarzy mężczyzny maluję się lekkie zawstydzenie, gdyż stoi w samym ręczniku. Pewnie brał prysznic po popołudniowym treningu. Gestem ręki zaprasza mnie do środka. Rozsiadam się na czarnej kanapie w salonie, mój towarzysz w tym czasie pindrzy się w łazience. Rozglądam się po przestronnym salonie utrzymanym w przyjemnych, jasnych kolorach. Jeszcze raz spoglądam na ciąg liter wypisanych na białej kopercie i podbitych pieczątką Poczty Polskiej. Nagle uchylają się łazienkowe drzwi, a w nich pojawia się postura siatkarza. Wstaję z wygodnej i z pewnością drogiej kanapy.
-Przepraszam, nie spodziewałem się gości o tej porze. – tłumaczy jednak ja od razu przechodzę do rzeczy.
-Przyniosłam panu list, listonosz zostawił go u mnie, bo pana nie było w mieszkaniu.
-Panu? Po prostu Zbyszek. Wychodzi na to, że jesteśmy sąsiadami, wiec nie wypada żebyśmy za każdym razem mówili sobie na pan/pani.
- Iga- wsuwam dłoń w o wiele większą dłoń sportowca. Zbyszek proponuje mi jeszcze zapoznawczą kawę jednak jestem zmuszona odmówić. Odkładamy to na inny, przyjazny nam termin. Wychodząc żegnam się z siatkarzem. Na klatce dociera do mnie jeszcze ciche – Dziękuję za list. Miło było poznać.

Daria :
Nie ma to jak śpieszyć się do domu licząc na to, że ktoś w nim na Ciebie będzie czekać… Jestem pod drzwiami od naszego mieszkania, a tu niespodzianka! Drzwi zamknięte.. Gdybym miała jeszcze klucze od domu to nic takiego, dziwnego nie było. Moje dzwonienie dzwonkiem nic nie dało, czyli Igi nie ma w domu. Chwyciłam za telefon i wybrałam do niej numer. Niestety, ja mam strasznie dziwne szczęście i jedynie usłyszałam dzwonek jej telefonu dochodzący z domu. Nie chciałam siedzieć pod drzwiami, więc postanowiłam iść do parku, który znajdował się niedaleko bloku. Usiadłam na najbliższej, wolnej ławce i przyglądałam się ludziom mijających mnie. Wszyscy wokół szczęśliwi, cieszący się z życia, z trwającej chwili. Zaczęłam się zastanawiać, czemu ja nie jestem do końca szczęśliwa. Czy brak partnera może sprawić, że nie możemy być szczęśliwi? Mi wystarcza moja przyjaciółka, która mnie rozumie i wspiera w trudnych chwilach.
Z mojego zamyślania wyrwał mnie krzyk dziewczyny. Jakiś chłopak chciał zabrać torbę i szarpał się z nią. Od razu podbiegłam do niej i zaczęłam jej pomagać. Niestety, ale mimo tego, że my byłyśmy obie, a chłopak sam to i tak nie dawałyśmy rady, bo był silniejszy od nas. Z pomocą nam przyszedł jakiś mężczyzna. Brunet bez problemu rozprawił się z bandziorem i oddał dziewczynie torebkę. Była w lekkim szoku, z resztą ja także. Niecodziennie ktoś napada na Ciebie w biały dzień.
-Strasznie wam dziękuje. – uśmiechnęła się do nas z zeszklonymi oczami – Nie wiem jak wam się odwdzięczyć. A tak w ogóle to jestem Justyna.
- Nie ma, za co. Ja jestem Daria – uśmiechnęłam się i uścisnęłyśmy sobie dłonie.- Ale gdyby nie pan to byśmy sobie nie poradziły..
- Jaki tam pan? Paul jestem. Aj.. nie przesadzajcie trzeba pomagać innym, a że przechodziłem obok to musiałem zainterweniować – brązowooki uśmiechnął się do nas.
- To może, chociaż dacie zaprosić się na kawę? – spytała Justyna
-Ja nie mam nic przeciwko- odpowiedziałam
- Ja też nie. – odrzekł Paul. Jest bardzo przystojnym mężczyzną, wysportowany i umięśniony. Mój wzrok przykuła jego wielka torba, którą trzymał na ramieniu.
Po 5 minutach byliśmy w pobliskiej kawiarence. Mimo, że z Justyną dopiero, co się poznałyśmy od razu złapałyśmy wspólny język. Natomiast mężczyzna trochę z nami pożartował, ale nie opowiadał nam o sobie. Z natury jestem bardzo ciekawska, więc chciałam się czegoś dowiedzieć o Paulu, ale jakoś się trochę wstydziłam. Gdy złożyliśmy zamówienie zaczęliśmy rozmawiać o tym, czym się zajmujemy. Niestety, naszą rozmowę przerywały jakieś dziewczyny, które co chwilę podchodziły do naszego stolika prosząc Paula o zdjęcie bądź autograf. Dopiero wtedy zorientowałam się skąd jego kojarzę. Oczywiście nie chciałam wyjść na jakąś hotkę czy jeszcze kogoś gorszego, dlatego postanowiłam zachowywać się naturalnie.
-To musi być bardzo męczące, wszędzie Cię zaczepiają i nie masz nawet chwili odpoczynku.-powiedziałam
- Czasem jest ciężko, ale jednak jestem zadowolony z tego, że mogę zarabiać na życie wykonując swoją pasje.- odpowiedział ciągle się uśmiechając.- uu.. późno już muszę lecieć. Do zobaczenia.
Zdążyliśmy wymienić się numerami telefonów i każdy z nas poszedł w swoją stronę.

Dzisiaj trochę dłużej, osobiście mi się to nie podoba. Zostawiam to waszej opinii. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Mam nadzieję, że wybaczycie. :) /K

piątek, 1 marca 2013

Pięć

"Zasmakuj swoich słów zanim opuszczą one Twoje usta... "

Iga:
Budzik to chyba najgorsza rzecz, jaką wymyślił człowiek- pomyślałam, po czym zwlekłam się z łóżka i podreptałam do łazienki. Woda, która spływała po moim ciele pozwoliła mi się obudzić. Ubrałam się w szary dres i za dużą koszulkę, a na głowie związałam niedbałego koczka. Typowy, domowy wygląd.
Zaparzyłam sobie kawę i mogłam siadać do pracy. Jednak nie, ktoś musiał mi przeszkodzić. Tylko, kto normalny puka do drzwi o 8 rano?
- Dzień Dobry.-moim oczom ukazał się listonosz
-Dzień Dobry. Miałbym do pani prośbę.
- Tak?
- Mogłaby pani przekazać ten list? Pukałem, ale nikt nie otwiera.- zapytał
-Pewnie- do ręki wzięłam białą kopertę, na której było napisane: „Sz.P. Zbigniew Bartman…”
- Dziękuję, do widzenia. – uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi. Siedziałam na krześle i obracałam daną kopertę w palcach. Z otępienia wyrwała mnie Daria
- Iga ty już na nogach? Co tam masz?- jak zawsze, wszystko musiała wiedzieć?! Nic się przed nią nie ukryje. Zawsze wie, kiedy coś jest nie tak i poświęca mi cały swój czas, aby mnie wysłuchać. Często kończy się na tym, że mnie wyklnie i karze brać się w garść, ale są sytuację, że mnie przytuli i po prostu da się wygac. Właśnie za to ją jak bardzo kocham.
- List- zawiesiłam się- yy do naszego sąsiada- dodałam
- No to, co? Pójdziesz i mu dasz- No tak ona niczego nie wiedziała, dla niej to było proste. Jednak ja miałam pewne obawy. Moje pierwsze wrażenie, które wywarłam na siatkarzu nie było najlepsze. Pewnie uważa mnie za jakąś nienormalną.
-Bo ty nie wiesz..- i w taki sposób opowiedziałam jej całe wydarzenie.
-Oj, nie martw się wszystko będzie dobrze. Na pewno nie ma Ci tego za złe- Daria jak zwykle próbowała mnie pocieszyć. Może i miała rację.
Po porannych „pogaduchach” nie było już możliwości bym skupiła się na rysowaniu, więc założyłam buty, z wieszaka zgarnęłam bluzę, do uszu włożyłam słuchawki i ruszyłam biegać.

Daria:
Obudził mnie trzask drzwi, szybko wyszłam z pokoju, żeby zobaczyć, co się stało. W kuchni siedziała zamyślona Iga.
- Iga ty już na nogach? Co tam masz?- spytałam. Zdziwiło mnie to, że siedzi tak wcześnie w kuchni. Z reguły to ona długo śpi, a było dopiero po 8 rano.
- List do naszego sąsiada- powiedziała niepewnie i podsunęła go do mnie. Przyjrzałam mu się dokładnie. Nasze przypuszczenia się potwierdziły, że jej ulubieniec jest naszym sąsiadem.
- No to, co? Pójdziesz i mu dasz-. Iga dosyć dziwnie się zachowywała, tak jakby coś ją gryzło.
-Bo ty nie wiesz..- i opowiedziała mi o incydencie, który zaszedł podczas mojej nieobecności.
-Oj, nie martw się wszystko będzie dobrze. Na pewno nie ma Ci tego za złe-starałam się ją pocieszyć, chociaż mi się wydaje, że trochę przesadza. Rzadko się zdarza, że po jednej zwróconej uwadze ktoś uważał Ciebie za jakąś wariatkę. Tym bardziej, że była już 3 w nocy i panowała cisza nocna.
Po krótkiej rozmowie poszłam do łazienki trochę się ogarnąć, bo miałam iść na uczelnie. W ciągu 20 min byłam już gotowa do wyjścia. Ubrałam się w czarne jeansy, biały top i do tego czerwoną koszulę w kartkę. Po 15 min byłam już na uczelni, aby dostarczyć potrzebne zaświadczenia. Kierowałam się właśnie do dziekanatu, gdy znów ktoś na mnie wpadł. Zaklęłam cicho pod nosem na samą myśl, że ciągle mnie to spotyka.
- Ała! Uważaj trochę!- krzyknęłam podnosząc z podłogi moje dokumenty, które wypadły z teczki podczas zderzenia.
- Przepraszam, nie chciałem. Pomogę ci. – chłopak podał mi kartki.
- Dziękuję. Kuba? – zdziwiłam się, wpadł na mnie nie, kto inny jak zmora z mojej i Igi przeszłości.
- Ooo..Daria? Kurcze, ale się dawno nie widzieliśmy. Zajęta jesteś teraz? Może zgodzisz się pójść ze mną na kawę?·
- Nie, muszę tylko zanieść te dokumenty, a później nie mam żadnych planów. To, co poczekasz na mnie chwilę?·
- No jasne. – odpowiedział i uśmiechnął się. A ja szybko udałam się do wyznaczonego wcześniej celu.
Po paru minutach wyszłam przed uczelnię, tak jak się umówiliśmy Kuba czekał przed budynkiem.
- Już jestem. To, co gdzie idziemy? Znasz jakąś dobrą kawiarnie?
- No mam taką jedną, swoją ulubioną kawiarenkę. Jest 5 min drogi stąd. Serwują tam pyszny sernik.
- No dobra to chodźmy, przekonam się czy mnie nie oszukujesz.
- Ja? A gdzież bym śmiał – Kuba zrobił taką minę, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. W tej chwili poczułam się jak za dawnych czasów, za którymi tak bardzo tęskniłam.
Gdy już złożyliśmy zamówienie, powróciliśmy do rozmowy.
- A więc co Ciebie przywiało do Rzeszowa?- spytałam – chciało ci się opuścić Anglię i tutaj przyjechać?·
- A miałem właśnie zapytać Cie o to samo. W Londynie skończyły mi się te warsztaty siatkarskie, na które pojechałem, a tutaj mają bardzo dobrą drużynę i jestem pewien, że będę mógł się rozwijać. Zresztą mam sentyment do tego miasta. Tutaj mieszkali kiedyś moi dziadkowie i część mojego dzieciństwa spędziłem właśnie w tym mieście. A teraz ty mi powiesz, co tutaj robisz.
- No to jak widziałeś będę tutaj studiować.-naszą rozmowę przerwał kelner, który przyniósł nasze zamówienie. – Iga też tu studiuje – zapadła cisza, Jakub lekko się uśmiechną, ale jego oczy były przepełnione smutkiem i goryczą. Dobrze wiedział, że wyjeżdżając bardzo ją zranił.
- O kurcze, ale już późno. Muszę lecieć do domu. Iga pewnie już na mnie czeka. Dziękuję za spotkanie. Miałeś rację ten sernik jest wyśmienity.
- No przykro mi, że tak krótko rozmawialiśmy. Cieszę się, iż na Ciebie wpadłem. Będziemy musieli to jeszcze powtórzyć. No nic to do zobaczenia.
- Z chęcią. Pa
Po drodze do domu postanowiłam nic nie mówić Idze o tym, że spotkałam Kubę byłoby to dla niej zbyt bolesne. Bardzo przeżyła to rozstanie Kuba chciał się rozwijać, zawsze marzył o karierze siatkarza. To jest jego pasja, do której podchodzi z wielkim zamiłowaniem. Jednak jedyne, o czym zapomniał to Iga, która tak bardzo go kochała, i nadal kocha, to widać. Od czasu ich rozstania z nikim się nie spotykała. Odtrącała wszystkich, którzy mieli inne zamiary niż tylko przyjaźń. To jej pierwsza miłość, na którą obydwoje bardzo czekali. Te wspólne dwa lata były dla nich cudownym okresem. Nawet ja sama polubiłam Kubę i staliśmy się trójką nierozłącznych przyjaciół. Tylko ten jeden dzień nam przeszkodził, on wyjechał, ona płakała, a ja stałam rozerwana między nimi. Każdemu trzeba było pomóc i każdego trzeba było wesprzeć. Na początku utrzymywałam z nim kontakt, próbowałam go zrozumieć, jednak z upływem czasu przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Iga wiedziała, że te warsztaty się kiedyś skończą, a on wróci. W próbie ucieczki przed spotkaniem przeprowadziłyśmy się do Rzeszowa, ale teraz nie wiem czy to był dobry pomysł.

Za kogo w poniedziałek będziecie trzymać kciuki?
Dziękujemy, że jesteście :)