piątek, 12 lipca 2013

Szesnaście

                                                      "Kiedy się cze­goś prag­nie, wte­dy cały wszechświat sprzy­sięga się,                                                                                              byśmy mog­li spełnić nasze marzenie." 

Iga :
    Zbyszkowa kontuzja odsunęła go od treningów na kilka tygodni. Bardzo ciężko było mu się z tym obejść, gdyż jest typem faceta który dąży do swoich celów i chce być najlepszym w tym co robi. Razem z Darią i Paulem pomagaliśmy mu mentalnie pogodzić się z tym wydarzeniem . Wielką tragedią było dla niego to, że w kluczowych momentach nie może pomagać swoim kumplom na boisku. Po raz pierwszy po tej długiej rozłące pokazał się na parkiecie w meczu z Maceratą. Mimo wielkich chęci nie mógł wiele zrobić gdyż jego mięsień nie był do końca sprawny. Zibi tak naprawdę dopiero wdrażał się w treningi. Z każdym dniem ćwiczeń dawał z siebie więcej. Pierwszego lutego Resovia miała grać z warszawską Politechniką, Bartman bardzo cieszył się na to spotkanie. Wiele emocji towarzyszyło mu na meczach na Torwarze.
     W tym tygodniu miał przyjechać Kamil, jednak mojej siostrze wypadło cos w pracy i nie mogła pozwolić sobie na urlop. Pomysłowy Zibi bez mojej zgody udobruchał trenera Kowala i zorganizował mi podwózkę do Warszawy, abym mogła zabrać małego. Droga z tymi gigantami nie była łatwa cały czas się drą, śpiewają. Nawet książki nie można było poczytać a co tu mówić o spaniu. Gdy dotarliśmy na miejsce ja pojechałam do Ilony, a chłopcy do hotelu w którym mieli mieszkać.
     Kamil bardzo się ucieszył z wizyty ukochanej cioci. Cały dzień nie dawał mi spokoju tylko za mną chodził i pokazywał mi swoje prace, które wykonał w przedszkolu. W piątek zabierałam go na mecz. Mały już od najmniejszych lat kibicował razem ze mną. Ale to dopiero jego pierwszy mecz, który obejrzy na żywo, więc był bardzo podekscytowany. Spotkanie było bardzo dobrym widowiskiem sportowym. Razem z klubem kibica dzielnie kibicowałam Asseco, co nie spodobało się wielu warszawiakom. Kamil był zachwycony, chętnie podchodził do chłopaków i pozował do zdjęć. Już się boje pomyśleś co będzie w Rzeszowie, bo chłopcy obiecali zabrać go na trening.
- Kuba, Kuba heeej!- głośny krzyk Kamila podrażnił moje bębenki.
- Hej maluchu, przyjechałeś do cioci? Cześć Iga.- to nic dziwnego, że spotkaliśmy Kubę pod halą, jednak nie byłam z tego zadowolona. Po ostatnim naszym sylwestrowym spotkaniu mam bardzo mieszane uczucia.
-Cześć. Chodź Kamil spieszymy się.
- Iga, Kamil jesteście! – Zibi wysiadł z samochodu i pocałował mnie w policzek, a małego wziął na ręce – Idziemy?
- Przepraszam ,ale musimy już iść- mały przybił Kubie piątkę i poszedł ze Zbyszkiem w stronę hali.
-Iga!?
-Tak?
- Wy, wy jesteście razem?- zdezorientowany Jakub wlepiał wzrok w swoje białe adidasy.
- Nie, ale to i tak dla Ciebie nie ma znaczenia.
- Ma i to wielkie- usłyszałam gdzieś za swoimi plecami.

Daria:
     Od kolacji u Paula nasze relacje polepszyły się. Spędzaliśmy dużo czasu we czwórkę, bo jeszcze razem z Igą i Zbyszkiem, który doznał kontuzji i nie potrafił się z nią pogodzić. Mimo wielu starań nie potrafiliśmy odciągnąć go od myślenia i narzekania o swoim urazie. Niestety nasz sąsiad ma trudny charakter i jest go ciężko do czegokolwiek namówić, co jest nie zgodne z jego zdaniem. Jednak po dniach trener Kowal pozwolił jemu trenować. Humor Zibiego diametralnie się zmienił. Nabrał chęci do życia.  Pierwszego lutego Resoviaki mieli rozgrywać mecz z Politechniką Warszawską na Torwarze.W podróż z siatkarzami wybrała się również Iga, gdyż musiała zabrać Kamila z Warszawy. Kiedy znajomi przebywali w stolicy kraju, ja pozostałam w stolicy Podkarpacia i pilnie uczyłam się do kolokwium.
    Kamil po przekroczeniu progu naszego mieszkania od razu zaczął opowiadać jak było w autokarze i podczas meczu. Chłopiec był bardzo podekscytowany spotkaniem i poznaniem siatkarzy. Jednak podróż trochę go zmęczyła i szybko usnął.  Następnego dnia zbytnio nie wiedziałyśmy czym zająć chłopca, dlatego postanowiłyśmy pójść razem z nim na końcówkę treningu Resoviaków oraz wyciągnąć Paula i Zibiego do kina. Kamilowi bardzo spodobał się ten pomysł. Szybko się wyszykowaliśmy i udaliśmy na Podpromie.
    Gdy potarliśmy na halę, trener Kowal ucieszył się z naszej wizyty i dał chłopakom trochę luzu. Kamil korzystając z okazji wziął piłkę i zaczął odbijać ją razem z siatkarzami. Po skończonym treningu siatkarze udali się do szatni, a my poczekaliśmy przed halą. Paul ze Zbyszkiem wyszli  z budynku po 15 minutach naszego czekania. Udaliśmy  się do galerii, do kina. Wybór seansu  padł na „Shrek forever”. Po filmie udaliśmy się do Mc Donalds’ na posiłek. Na koniec udaliśmy się do sali zabaw, gdzie wraz z Kamilem bawili się siatkarze. Chłopiec niechętnie opuścił pomieszczenie i ku mojemu i Igi zdziwieniu siatkarze, także nie wykazywali entuzjazmu z końca zabawy. Po powrocie do mieszkania siostrzeniec Igi usadowił się na kanapie i zaczął oglądać bajki, a my udaliśmy się do kuchni na kawę. Podczas naszej nieuwagi malec zasnął. Miniony dzień dla każdego był pełen wrażeń.

No i mamy kolejny rozdział. Niestety straciliśmy szanse na finał w Argentynie. Mam nadzieję, że forma naszych siatkarzy poprawi się do ME. :)
Miłego weekendu :) /A.

piątek, 5 lipca 2013

Piętnaście



                                                    " Im dłużej na ciebie czekałam, tym bardziej mi ciebie brakowało."


Daria:
     Nie miałam ochoty wychodzić z pokoju i spojrzeć na Paula, ani z nim porozmawiać. Jednak wiedziałam, że kiedyś musi nadejść ten moment. Iga zajrzała do mnie na chwilę, do pokoju, ale nie namawiała mnie do rozmowy z siatkarzem. Sama w sobie się zebrałam i postanowiłam z nim porozmawiać, bo szczerze mówiąc byłam ciekawa, co on ma mi do powiedzenia. Wstałam z łóżka i szybkim krokiem udałam się do łazienki, aby przemyć swoją zapłakaną twarz. Nie wiedziałam czy to ja mam rozpocząć rozmowę. Niczego nie byłam pewna. Z trzęsącymi się nogami wyszłam z łazienki i udałam się do salonu, gdzie na kanapie siedziała moja przyjaciółka z Paulem, który miał owiniętą bandażem rękę. Usiadłam obok Igi i nie odezwałam się słowem. W pomieszczeniu nastała niezręczna cisza, którą Iga przerwała wychodząc z pokoju i zostawiając mnie z siatkarzem sam na sam. Nie chciałam zaczynać rozmowy, bo po pierwsze nie wiedziałam jak, a po drugie to on zawinił, a nie ja. To on powinien jakoś wytłumaczyć tamtą sytuację z klubu.
                                                                                                  
-  Daria wiem, że ta sytuacja może trochę dziwnie wyglądała, ale to nie tak jak myślisz. – jednak sumienie go ruszyło i pierwszy się odezwał.
-  Trochę dziwnie? I ty mówisz, że to tylko trochę dziwnie wyglądało? Nie bądź śmieszny. Przecież sama widziałam co tam się działo. – jednak emocje wzięły górę i wybuchłam. Nie spodziewałam się tego sama po sobie, bo jeszcze parę minut wcześniej płakałam, a teraz? Teraz mogłabym tylko mordować ludzi.
-  Wiem, że jesteś na mnie bardzo zła, ale daj sobie coś wytłumaczyć. To żadna inna dziewczyna, to po prostu moja siostra.
-  Słucham ? – nie wierzyłam własnym uszom. Chyba się przesłyszałam.
-  No tak to była moja siostra Jessica, która przyleciała dwa dni wcześniej do Polski, ale nic mi o tym nie powiedziała. A do klubu przyszła jako osoba towarzysząca Kosy.  
-  Niby jaką mam pewność, że mnie nie oszukujesz? – spytałam. Nie bardzo chciało mi się wierzyć, że ta dziewczyna była jego siostrą. 
- Jeśli chcesz możesz ją dzisiaj poznać, bo jutro wraca do Stanów, albo po prostu Kosy się zapytaj. 
-  Dobrze. Wolałabym ją poznać.
-  No dobra. To co dzisiaj o 18 u mnie?   
-  Pasuje.
Wstał i szybko pożegnał się z Igą, po czym wyszedł z mieszkania. Przyjaciółka przeszła do salonu i trochę mnie ochrzaniła, że byłam za bardzo oschła w stosunku do Amerykanina. Może rzeczywiście ja przesadzam? Miałam 2 godziny do spotkania. Będę mogła spokojnie sobie jeszcze raz to wszystko przemyśleć.
W drodze do mieszkania siatkarza postanowiłam, że przeproszę Paula, za to, że mu nie uwierzyłam. Dotarłam punktualnie o 18. Zapukałam do drewnianych drzwi i otworzyła mi je wysoka brunetka. Ze szczerym uśmiechem zaprosiła mnie do środka. Miała identyczny uśmiech jak jej brat. W salonie stał pięknie nakryty stół. Paul od razu przywitał się ze mną i przedstawił mnie Jessice. Dziewczyna sprawiała wrażenie uprzejmej i życzliwej osoby. Siatkarz zniknął na chwilę w kuchni , po czym pojawił się z zapaszystą porcją lazanii.
-  Dziękuję, było bardzo pyszne. Któż to jest autorem tego dania? Pewnie ty Jessi? – spytałam              
-  A to ciebie zaskoczę. Dzisiaj szefem kuchni był Paul. Moja praca jedynie polegała na nakryciu stołu. Resztą zajął się mój kochany braciszek                                                                                                       - Ooo.. No to jestem pełna podziwu, dawno nie jadłam tak dobrej lazanii.

Do późna siedzieliśmy jeszcze przy stole pijąc wino i rozmawiając na wiele tematów. Najdłuższym tematem były wspomnienia Jessici jak Paul był małym chłopcem. Mimo protestów siatkarza jego siostra nie zamierzała przestać rozmawiać o wpadkach brata. Około 24 Jessica poszła spać, bo miała lot o 13 i chciała się wyspać. A ja postanowiłam zbierać się już do domu. Pomimo moich protestów siatkarz uparł się mnie odprowadzić do domu. W drodze powrotnej przeprosiłam go za to, że mu nie uwierzyłam. Pod moim blokiem podziękowałam za mile spędzony wieczór. Paul niechętnie puszczał moją dłoń i niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, ale prószący śnieg oraz szczypiący mróz skutecznie nas rozdzielił. Weszłam do mieszkania i zauważyłam, iż Iga śpi po cichu poszłam się umyć i spać. Nie mogłam jednak zasnąć , więc zaczęłam rozmyślać. Wiedziałam, że chciałabym częściej spędzać tak wieczory. Spojrzałam się na cicho pochrapującą przyjaciółkę i zrozumiałam, iż ostatnio skupiłam uwagę wyłącznie na sobie. Nie wiem na jakim stopniu jest jej znajomość ze Zbyszkiem. Wierzę, że to nie jest zwykła znajomość, tylko coś więcej. Po wykańczających rozmyślaniach, nie wiem kiedy odleciałam do krainy Morfeusza.

Iga:
     Daria znowu zachowywała się dziecinnie, tak jak kiedyś gdy zbiła szklany wazon swojej mamy, też myślała, że uniknie trudnej konfrontacji, tak samo i dziś, zamiast porozmawiać z Paulem o całej sytuacji, uciekła i zamknęła się w pokoju. Nie było sensu bym ją namawiała. Siatkarz wszystko mi wytłumaczył, więc mogłam być spokojna o moją przyjaciółkę. Z opowiadań Paula Jessica byłą bardzo fajna dziewczyną, choć z drugiej strony jak można inaczej mówić o swojej rodzinie. Jednak od razu przypadła mi do gustu, chociaż się nawet nie widziałyśmy. Jessica tak jak ja interesuję się architekturą i rysunkiem, więc mamy dużo wspólnego, może nawet kiedyś razem nad czym popracujemy, kto wie.
Nie musieliśmy długo czekać gdy Daria pojawiła się w pokoju bez słowa usiadła koło mnie i wpatrywała się ramkę ze zdjęciem naszych przyjaciół. Bez chwili zastanowienia wstałam i zostawiłam ich samych w pokoju, może wreszcie zaczną coś mówić bo ta cisza stała się bardzo dobijająca.

 Gdy Daria wyszła miałam chwilę dla siebie. Wzięłam ciepłą, odprężającą kąpiel, a potem zajęłam się szkicem na zaliczenie I semestru. Mimo późnego popołudnia na dworze było w miarę jasno, między drzewami przedzierały się blade promienie zimowego słońca i prószył lekki śnieg tworząc na szybach piękne zawijasy.Pomimo dobrego humoru na niczym nie potrafiłam się skupić. Ciągle tępo patrzyłam się w oko jakbym chciała coś z niego wyczytać. Praca też mi nie szła. W ciągle wracałam do felernego, sylwestrowego wieczora i do słów Kuby. Czy to możliwe, żeby nadal mnie kocha? A wtedy myślał tylko o sobie, choć zawsze był kochany i bardzo troskliwy. Boję się tego co by mogło nastąpić gdybym jednak mu uległa i uwierzyła w jego zapewnia o uczuciach. Boje się kolejnej straty tego co kocham, no ale właśnie kocham, gdzieś głęboko w sercu zawsze będzie dla mnie ważny. A Zbyszek? Zbyszek jest dobrym przyjacielem, starszym bratem którego nigdy nie miałam. Czasami widzę pewne podobieństwa między nim a Kubą. Są chwilę w których mam poczucie jakby to była ta sama osoba, może właśnie dlatego tak świetnie się dogadujemy.

Po dość długiej przerwie znów wracamy! Mam cichą nadzieję, że ktoś tu jeszcze w ogóle zajrzy ;D
Będziemy starały się dodawać regularnie, ale wakacje wyjazdy i takie tam.
Miłego weekendu :)

piątek, 31 maja 2013

Czternaście

"Prawdziwy przyjaciel to nie ten, kto osusza łzy twoje,
 ale ten, kto nie pozwala ci ich wylewać"


Iga:
Obudziłam się po 8, ogarnęłam włosy i przemyłam wodą twarz. W poszukiwaniu podstawowych produktów spożywczych na śniadanie, obszukałam wszystkie szafki w zbyszkowej kuchni. Zaparzyłam kawę i przygotowałam moje ulubione waniliowe omlety. Aromatyczny zapach pobudzającego napoju obudził siatkarza. Zbyszek podszedł do mnie, pocałował mnie w czubek głowy i zabrał się za jedzenie.
Usiadłam na wysokim, barowym stołku tuż naprzeciwko atakującego i przyłączyłam się do konsumowania
- Co się stało? Nie smakuje?- Zbyszek zamiast jeść dziwnie mi się przypatrywał
-Nie, jest pyszne. Mogłabyś tak codziennie.- wychyliłam się znad parującego kubka i uśmiechnęłam się.
- Nie ma tak łatwo panie Bartman.-
- Wiesz co? Pasuję Ci ten uśmiech na twarzy-
Zbyszek zaoferował się ze posprząta, więc mogłam udać się do domu.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś.
- No coś ty Iga jesteśmy przyjaciółmi. Zawsze możesz na mnie liczyć.- objął mnie swoim wielkim ramieniem a spokojnie mogłam wsłuchiwać się w bicie jego serca.

W domu przeżyłam mały szok. Mieszkanie wyglądało jakby przeszło jakieś tornado. W pokoju zastałam zwiniętą w kłębek Darię. Spała, jednak po rozrzuconych chusteczkach na podłodze wnioskowałam, że cos musiało się stać. Zanim się obudziła zdążyłam się umyć i przebrać. Zaparzyłam jej malinową herbatę i udałam się do jej pokoju. Chyba usłyszała, że już wróciłam bo leżała jak kłoda na łóżku i tępo patrzyła się w sufit. Usiadłam koło niej i mocną ją przytuliłam
-Daria, kochanie co się stało?- odpowiedziała mi głośnym płaczem, na co jeszcze mocniej ją przytuliłam.
- Masz napij się, powinno pomóc.- malinowa- działa cuda pamiętam jak Daria mi ją parzyła gdy coś było nie tak – A teraz powiedz co takiego się wydarzyło?
- Paul on… - widziałam, że to było dla niej bardzo trudne, bo nie dała rady wypowiedzieć żadnego słowa.
-Daria spokojnie. Co z Paulem?
- on obściskiwał się z jakąś laską, wczoraj w klubie i chyba nawet nie zauważył jak wyszłam. Iga on mnie nie kocha. –wypowiadając te słowa, po policzkach spływały jej kolejne łzy.
- Nie martw się to na pewno jakieś nieporozumienie- próbowałam ją pocieszyć choć sama dobrze wiem, że to wcale nie pomaga – Wstawaj, pójdziesz się teraz umyć i ogarnąć i zaraz coś wymyślimy.- Daria jak zwykle była niechętna, jednak udało mi się ją namówić i udała się do łazienki. W czasie je nieobecności sprzątnęłam mieszkanie i zaczęłam się zastanawiać co poradzić w tej sytuacji. Szczerze mówiąc nie wierzyłam, że Paul może być zdatny do jakiejkolwiek zdrady. Widziałam jak patrzył na Darię, to nie było takie jak patrzy się na kumpele, tylko na osobę którą darzy się uczuciem i jest się gotowym zrobić dla niej wszystko. Może Daria zbyt szybko wyciągnęła wnioski i zaistniałej sytuacji.


Daria:
Przekroczyłam próg mieszkania i od razu wybuchał ogromnym płaczem. Nie mogę w to uwierzyć, że Paul zrobiłby mi coś takiego. Jak widać za słabo go znam, bo widziałam co innego. Czuję się jakby ktoś strzelił mi w tył głowy. Sądziłam, że to odpowiedni facet dla mnie, na którego będę mogła liczyć w razie potrzeby, który będzie mnie wspierał i pomagał, a co najważniejsze, że będzie mnie kochał. Igi nie było w domu. Pewnie jeszcze bawi się z naszym sąsiadem i radośnie witają Nowy Rok. Ja natomiast będę oryginalna i szczęśliwie go nie rozpocznę. Usiadłam z bezradności na łóżku i brałam chusteczki- jedną po drugiej. Sama nie wiem kiedy usnęłam.
Ze snu obudził mnie zapach świeżo zaparzonej herbaty. Iga usiadła na moim łóżku, a ja od razu wybuchłam płaczem. Starała się mnie pocieszyć, jednak mnie nie jest tak łatwo udobruchać. Z resztą w tej sytuacji nawet nie wiadomo jak można kogoś pocieszyć. Moja przyjaciółka mówiła, że też nie wierzy w to, że Paul byłby zdolny do zdrady. Być może ja wyolbrzymiam albo to tylko jego dobra znajoma. Wiem na pewno, że przez pewien czas nie chce się z nim spotykać. Dopiero później jak emocje opadną będzie czas na poważną rozmowę.
Postanowiłyśmy, że dzisiaj spędzimy czas tylko we dwie, bez zbędnych osób. Obejrzałyśmy jakąś ckliwą komedię romantyczną i opychałyśmy się Delicjami. Trochę sobie podokuczałyśmy, tak jak za starych dobrych czasów. Chociaż na trochę przestałam myśleć o tym co wczoraj się wydarzyło. Jednak nasz spokój nie trwał długo. Usłyszałyśmy natarczywe stukanie do drzwi i głośny krzyk. Na klatce toczyła się zawzięta bójka. Sąsiad z dołu- pan Mietek chyba przesadził z witaniem nowego roku ,bo aż do dziś go trzymało. Na półpiętrze szarpał się z jakimś mężczyzną. Nie mogłam jednak dobrze zauważyć gdyż stał do nas tyłem. Sąsiad wykonał jeden zamaszysty ruch, szczerze mówiąc nie wiem jak mu się to udało, gdyż ledwo trzymał się na nogach, a mężczyzna pod siłą dłoni cofnął się w tył. Moje serce zamarło. Co tutaj robił Paul? I to jeszcze o tej porze? I czemu wdaję się w bójkę z tym pijanym staruchem? Wszystko było jakieś niedorzeczne. Byłam na niego zła a zarazem było mi go szkoda. Iga szybko wybiegła na klatkę i rozgoniła towarzystwo. Pana Mietka nastraszyła jego żoną Zofią, a Paula wzięła do nas. A ja stałam jak zaczarowana i nie potrafiłam nic zrobić. Przyniosłam tylko rzeczy potrzebne do opatrzenia ran siatkarza i zamknęłam się w pokoju. Znów między czterymi ścianami mojego lokum można było usłyszeć cichy szloch.

No to chyba tyle na dziś. Przepraszam za treść i opóźnienia.
Liga Światowa tuż tuż. Emocję sięgają zenitu. Jedziecie na jakiś mecz?/ K

piątek, 10 maja 2013

Trzynaście

"Gdy kogoś pokochasz, pozwól mu odejść.
 Jeżeli wróci - jest twój, jeśli nie - nigdy nie był."
Iga:
Święta minęły bardzo szybko. Już drugiego dnia świąt wracaliśmy do domu, ponieważ Zbyszek miał po południu trening a ja następnego dnia musiałam udać się do pracy. Mama jak zwykle narzekała, że schudłam i w ogóle marnie wyglądam. Jakoś mnie to zbytnio nie przejęło bo moja mama zawsze tak twierdzi. Kamil podrósł i to dużo od naszego ostatniego spotkania. Z siostra ustaliłam, że odwiedzą mnie w ferie, więc zapowiadają się zwariowane dwa tygodnie.
Ostatni dzień roku spędzaliśmy wszyscy razem. Duża część resoviaków sylwestra spędzała w Rzeszowie, więc postanowiliśmy udać się do klubu. Pół godziny przed czasem byłam gotowa. Mała czarna świetnie podkreślała moją figurę, a blond loki subtelnie opadały na ramionach. Czarne szpilki i czerwona szminka świetnie komponowały się do całości. Razem z Darią i Zbyszkiem udaliśmy się do klubu, byliśmy jednymi z pierwszych. Impreza szybko się rozkręciła, a w klubie wciąż przybywało ludzi. Na parkiecie cały czas kręciło się mnóstwo osób. Kolorowe drinki przyprawiły nas o zawrót głowy co spowodowało, że razem z Darią podbijałyśmy parkiet. Nasze dzikie tańce wzbudziły wielki zachwyt wśród sportowców. Inne dziewczyny również się do nas przyłączyły, a zaraz po nich ich partnerzy. Daria zaczęła tańczyć z Paulem, a ja postanowiłam się przewietrzyć.
Zamyślona patrzyłam się w spadające płatki, puchatego śniegu. W głowie nadal postukiwał mi łomot muzyki puszczanej w klubie. Lekko zdrygnęłam się na uczucie rąk na mojej tali.
-Co ty tu robisz?- zdziwiona spojrzałam w brązowe tęczówki Jakuba
- Zamierzam świętować nowy rok- jak na złość wykonał uśmiech który tak uwielbiałam. – chodź zatańczymy!- złapał mnie za dłoń i pociągnął w środek wirujących par.
- Kocham Cię! – wyszeptał do ucha,a w moim przełyku stanęła wielka gula – Wiem, że Cie zraniłem, ale..ja nadal Cie kocham. –wyrwałam się z mocnych objęć i pognałam w stronę wyjścia. Wpadłam na kogoś i odbiłam się od niego
- Iga szukałem Cię, gdzieś ty się podziewała?- Zibi patrzył na mnie ja na małe, zagubione dziecko.
-Zabierz mnie stąd..Proszę!
Wtulona w tors Zbyszka z kieliszkiem czerwonego wina przywitałam Nowy Rok.

Daria.
Święta, święta i po świętach. Standardowo dużo przygotowań, rodzinna atmosfera i prezenty. Mama nie wypuściłaby mnie z domu, gdybym nie wzięła od niej fury zapasów. I tak tego obie z Igą przez miesiąc albo nawet dłużej nie zjemy, więc przydadzą nam się nasi kochani siatkarze.
Sylwester spędzałyśmy w klubie z siatkarzami Asseco i ich partnerkami. Iga jak zwykle wepchnęła mi się do łazienki i się wcześniej wyszykowała ode mnie. Postawiłam na kremową sukienkę koronkową i do tego cieliste szpilki. Lekko pokręciłam swoje włosy i tak jak Iga czerwona szminka na ustach. Czerwień to podstawa! Kiedy dotarliśmy do klubu było jeszcze mało ludzi. Oczywiście tak jak miałyśmy już w tradycji, razem z Igą musiałyśmy rozkręcić imprezę. Obydwie całkowicie oddałyśmy się rytmom wydobywających się z głośników. Reszta towarzystwa poszła w nasze ślady i zaczęli podbijać parkiet. Paul porwał mnie do tańca, a Iga gdzieś zniknęła. Paul był świetnym tancerzem. Po kilku tańcach nastąpił odbijany z Piotrkiem. Środkowy zaskoczył mnie, bo wydawał się być spokojnym i nawet dzięki ksywie „ Cichy Pit” można było tak myśleć, jednak wcale taki nie był. Wirował na parkiecie nie zważając na to, że wszyscy wokół na niego się patrzą. Po skończonym tańcu udałam się do baru, napić się drinka. Niebieska ciecz nieco mnie orzeźwiła. Postanowiłam udać się do łazienki podprawić sobie makijaż. Kiedy skończyłam wróciłam na parkiet i zaczęłam szukać wzrokiem Paul. Zauważyłam jak przytula się do innej dziewczyny. Aż w sercu mnie zakuło na ten widok. Poczułam się zraniona. Nie mogąc znieść tego widoku, zabrałam swoje rzeczy i zamówiłam taksówkę do domu.

Wiem, że trochę nawaliłyśmy, ale mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej ;D  
 
Wreszcie jakaś normalna pogoda! Miłego weekendu kochane ;) /K
Czytamy?

środa, 1 maja 2013

Dwanaście

                                                                                   "Zadowolenie to niedoceniana forma szczęścia."
Daria:
Czas leci niemiłosiernie, szybko. Zostało zaledwie 2 tygodnie do świąt, a jeszcze nie wszystko kupione.
Każdy dzień wygląda tak samo. Wykłady, a potem do pracy. Kiedy wracam do domu jest już ciemno i ponuro. Wtedy totalnie odechciewa mi się wszystkiego i odliczam tylko dni do weekendu. W piątek popołudniu kiedy wróciłam zmęczona do domu, Iga siedziała w domu.. Tak samo jak i ja nigdzie nie wychodziła, więc postanowiłyśmy, że spędzimy wspólny wieczór. Obejrzałyśmy jakąś komedię i głównie plotkowałyśmy, bo coraz rzadziej spędzamy ze sobą czas. Postanowiłyśmy sobotę spędzić razem, lecz nasi siatkarze bardzo pragnęli się z nami spotkać. Uzgodniłyśmy, że spędzimy ją we czwórkę. O godzinie 13 panowie przyszli po nas i udaliśmy się do kina na horror. Mimo, że ich nie lubiłam, nie miałam innego wyjścia. We tróję przegłosowali mnie, więc nie miałam nic do gadania. Jednak były plusy tego, że wybraliśmy się na taki, a nie inny seans. Mogłam bez przerwy przytulać się do Paula i wąchać jego niesamowite perfumy. Oczywiście kino nie było jedyną atrakcją jaką panowie wymyślili. Po filmie udaliśmy się do restauracji na obiad. A po posiłku chłopaki zabrali nas na górkę, z której jak się okazało później, zjeżdżałyśmy na sankach i odbywały się wyścigi, która z drużyn szybciej zjedzie. Iga była w grupie ze Zbyszkiem, a ja z Paulem. Panowie ciągali nas na sankach, a my na nich siedziałyśmy. Paul chciał pokonać Zibiego przez co zaczął szybko biegać z górki, w wyniku czego spadłam z sanek i sturlałam się na dół. Dzięki mojej wywrotce wygraliśmy. Niestety reszta zamiast mi pomóc się ogarnąć miała ze mnie niezły ubaw. Paul korzystając z nieuwagi Zbyszka oraz Igi rozpoczął wojnę na śnieżki. Trafił moją przyjaciółkę w głowę tak mocno, że straciła równowagę i upadła na naszego sąsiada.


Iga:
Grudniowe dni uciekały bardzo szybko, święta zbliżały się wielkimi krokami, a ja nie miałam jeszcze żadnych prezentów. Korzystając z wolnych dni od uczelni, wyciągnęłam Darię na zakupy. Tuż po wejściu do galerii stwierdziłam, że to nie był najlepszy pomysł. W całym centrum było mnóstwo ludzi, a ze sklepów ciągnęły się długie kolejki. Po długich i męczących zakupach miałyśmy plany na wspólne leniuchowanie w domu. Potrzeba nam było babskich rozmów. W ciągu tygodnia stale się mijałyśmy. Paul prawie u nas zamieszkał, codziennie przychodził do Darii i przesiadywał godzinami. Moja przyjaciółka jest szczęśliwa i wcale mi to nie przeszkadza. Z Lotmanem zdążyłam się już nawet zaprzyjaźnić. Jest bardzo sympatycznym człowiekiem. Szczerze mówiąc wcale się Darii nie dziwię, że właśnie jego wybrała.
Nasze plany jak zawsze musiały iść na dalszy plan, gdyż chłopcy zaplanowali inne atrakcje na dzisiejszy wieczór. Po filmie i obiedzie urządzili nam wyścigi na sankach. Nie wiem skąd im się biorą takie pomysły, ale poczułam się jak za czasów dzieciństwa. Panowie oczywiście rywalizowali ze sobą i nie obeszło się od śnieżnych bijatyk.

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Biel ścian raziła moje oczy. Na krześle przy łóżku siedział Zbyszek i kurczowo trzymał moją dłoń.
- Co się stało? Co ja tu robię?
-Straciłaś przytomność, więc przywiozłem Cię na badania. Dostałaś w głowę.- wyjaśnił, a do pokoju jak na zawołanie weszła Daria z Paulem.
-Iga bardzo Cię przepraszam to miało być w Zbycha. Jak się czujesz? – przejęty Paul aż pobladł na twarzy.
- Spokojnie nic się nie stało.- Z rzuciłam z siebie koc i wstałam na nogi – Dobra idziemy!
Moi przyjaciele oczywiście znów wpakowali mnie do łóżka i kazali leżeć bo podobno miałam mieć jakieś badania. Tylko, że ja nienawidzę szpitali, ten okropny zapach chemikaliów przyprawiał mnie o ból głowy.

Bardzo was przepraszamy za to okropne opóźnienie, nawarstwiło nam się mnóstwo spraw i do tego jeszcze weny brak. Mam nadzieję, że wybaczycie. Powrócimy niebawem. ;)
Zapraszam!

piątek, 12 kwietnia 2013

Jedenaście

"Uśmiech to cząstka słowa. Podaruję ci tylko jeden, a ty zrozumiesz wszystko"

Iga:
Noc ciągnęła się bardzo długo. Przemoczona moimi łzami poduszka leżała gdzieś na podłodze, a ja walałam się po całym łóżku. Zasnęłam dopiero po 5. Miałam okropny sen, z krzykiem na ustach zerwałam się z łóżka. W pokoju momentalnie znalazła się Daria
-Co się stało?- podeszła do mnie i usiadła na skrawku mojego łóżka. Nie odpowiedziałam, tylko mocno przytuliłam się do przyjaciółki.
-Chcesz mnie udusić? – zaśmiała się, bo mój uścisk był tak mocny, że ledwo mogła oddychać
- Oczywiście, że nie. Przepraszam
-Nie masz za co tylko się przytulałaś, zawsze tak robisz
-Nie za to. Chodziło mi raczej o tą sytuację na hali i to co później.- teraz to ona mnie przytuliła
- Chodź na śniadanie zrobiłam kakao- szepnęła na ucho i wstała z łóżka ciągnąc mnie za sobą.

Z Darią wszystko wróciło do normy. Wspólne zakupy i wygłupy bardzo nam pomogły. Przyjaciółka próbowała namówić mnie na spotkanie z Kubą, jednak stwierdziłam, że to nie jest odpowiedni moment.
Zbyszek już wtedy po meczu wiedział, że coś się stało. Nie naciskał bym cokolwiek mu mówiła, wiedział, że jak będę chciała to to uczynię. Bezpiecznie odprowadził mnie do domu i zniknął za drzwiami swojego mieszkania . W kolejnych dniach często u nas gościł, zabierał mnie do kina i na spacery.
Wracaliśmy właśnie z kina, był piękny grudniowy wieczór. Roześmiani i zadowoleni szliśmy lekko zaśnieżonymi alejkami parku, ludzie z uśmiechami na twarzach wymijali nas na chodniku. W sklepowych witrynach zagościły już mikołaje i wielobarwne choinki. Czuć było nadchodzące święta Bożego Narodzenia chociaż do świąt był prawie miesiąc. Zimowa atmosfera wprawiła nas wspaniały nastrój. Zbyszek dorwał kulkę śniegu i zaczął ganiać mnie po całym parku. Mimo, dobrej formy nie udało mi się przed nim uciec, w wyniku czego wylądowałam na pokrytej śniegiem trawie. Nie byłam mu dłużna, oplotłam nogi wokół jego kolan i za chwilę znalazł się w pozycji leżącej. Szkoda tylko, że na mnie. Szybko się przekręcił i leżał na plecach. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie .Nasze usta spotkały się w subtelnym pocałunku. Korzystając z nieuwagi Bartmana cała garść śniegu wylądowała za kołnierzem jego kurki. W reakcji szybko zerwał się na nogi i zaczął skakać jakby miało to przyśpieszyć wydostanie się śniegu. Z wkurzoną miną zbliżał się w moim kierunku, chciałam już uciekać jednak zdążył mnie złapać. Przewiesił mnie przez swoje wielkie ramię i pognał w stronę domu.
Po 15 minutach drogi postawił mnie przed drzwiami mojego mieszkania, lekko musnęłam jego policzek i momentalnie zniknęłam we wnętrzu mieszkania. Zbyszek stał jak zahipnotyzowany na czarnej wycieraczce z napisem welcome i przysłuchiwał się trzasku zamykającego się zamka.

-A ty co taka uśmiechnięta?-
-To już dobrego humoru mieć nie mogę? A ty czemu w domu?- usiadłam obok niej na kanapie i zaczęłam przerzucać kanały
- Niedawno z pracy wróciłam i na nic siły nie mam. Powiesz mi co się stało? Jak mniemam chodzi o naszego sąsiada. Dobrze na Ciebie działa, podobasz mu się
- Głupoty gadasz- wytknęłam jej język i poszłam zaparzyć herbatę.
- Jasne , jasne tak mi mów. I tak wiem swoje- w powietrzu puściła mi buziaczka i poszła do łazienki.


Daria:
Nigdy nie lubiłyśmy się kłócić. Tak było i tym razem. Dobrze wiem, że Iga tak samo jak ja źle się z tym czuję. Szczerze mówiąc nie byłam szczera wobec niej, mogłam jej powiedzieć o tym wcześniejszym spotkaniu, lecz najzwyczajniej się bałam. Bałam się tego co nastąpiło teraz..
Iga miała wolny dzień więc mogła poleniuchować. Z tego co słyszałam to przepłakała pół nocy i dopiero nad ranem zasnęła. W ramach przeprosin postanowiłam przygotować jej śniadanie. Pracę nad ulubionymi omletami Igi przerwał mi jej krzyk. Przestraszona poszłam do pokoju by zobaczyć co się stało. Bez zastanowienia mocną ją przytuliłam bym mogła się uspokoić.
Od następnego tygodnia zaczęłam pracę. Miałam razem z Justyną zmiany. Niestety, jej ciocia poważnie się rozchorowała, przez co razem z Justyną musiałyśmy dłużej pracować i przejąć obowiązki jej. Czas szybko leciał. Do mojego życia wdarła się rutyna, przynajmniej do wieczoru każdy dzień wyglądał tak samo. Sama w domu spędzałam wieczory bądź z Paulem, bo Igę ciągle porywał Zibi na jakieś spacery czy gdzieś indziej. Ewidentnie moja przyjaciółka spodobała się atakującemu. Zarówno jedno i drugie na swój widok albo wspomnienie o którymś z nich podejrzliwie się uśmiechali. Tylko oczywiście oboje się wypierali tego, że coś ich łączy. Jednak ja potrafiłam zauważyć zmiany w zachowaniu swojej przyjaciółki. Za każdym razem jak wracała do domu ze spotkania z siatkarzem ,była w wyśmienitym humorze. Cieszy mnie ten fakt, że jest szczęśliwa.
Grudzień nadszedł bardzo szybko i pojawił się śnieg na dworze. W sklepach pojawiły się ozdoby świąteczne, a także rozpoczął się szał zakupów świątecznych. Pewnego dnia, kiedy skończyłam wcześniej pracę, Paul zabrał mnie na zakupy. Chciał sobie kupić nową koszulę i potrzebował pomocy. Podczas wybierania ubrań Paul urządził sobie mały pokaz mody. Miałam z niego niezły ubaw, gdyż stroił śmieszne miny i wyśmienicie pozwał- niczym profesjonalny model. Ostatecznie wybór padł na niebieską koszulę w kratkę z białym kołnierzykiem. Sama korzystając z pobytu w galerii postanowiłam rozejrzeć się za prezentami świątecznymi. Udało mi się kupić coś dla mojej młodszej siostry, a mianowicie wybrałam czerwoną tunikę. Przy okazji Paul namówił mnie zakup pięknej kremowej, koronkowej sukienki na szerokich ramiączkach. Muszę przyznać, że siatkarz ma dobry gust. Po udanych zakupach udaliśmy się na kawę i ciastko. Wracając do domu podziwialiśmy uśmiechnięte dzieci bawiące się w śniegu. Paul odprowadził mnie pod sam blok i udał się do swojego mieszkania. Jak wróciłam Igi jeszcze nie było w domu. Zrobiłam sobie herbatę i zaczęłam przeglądać nowinki w Internecie. Nagle z hukiem do mieszkania weszła Iga. Wyglądała trochę jak chodzący bałwan, włosy i kurtka całe w śniegu. Była zdyszana, ale też uśmiechnięta. Oczywiście jak się zapytałam co się stało, że tak promienieje nie odpowiedziała mi nic konkretnego, tylko próbowała zmienić temat. Być może zaistniała jakaś sytuacja między nimi, która wpłynie na ich relacje. Oczywiście w pozytywnym sensie. Wydaje mi się, że tworzyliby dobraną parę.
 Po kolacji obejrzałyśmy jakiś program w telewizji i poszłyśmy spać.

Uff wreszcie koniec tygodnia i upragniony weekend. Jakieś plany?
 Jak zapatrujecie się na ten rozdział?/K

sobota, 6 kwietnia 2013

Dziesięć

"Szczęście niekiedy jest na wy­ciągnięcie dłoni,
trud­no jed­nak je dos­trzec pat­rząc na życie przez łzy strat i nies­pełnionych marzeń. "

Daria:
Po tym jak Bartman w ekspresowym tempie opuścił nasze mieszkanie, Iga powiedziała, że dostałyśmy dwa bilety na piątkowy mecz. Ucieszyłam się z tego prezentu, bo będę mogła na żywo zobaczyć zmagania Paula i naszego sąsiada. W wyśmienitym humorze poszłam spać. Kolejne dwa dni minęły bardzo szybko. Justyna zadzwoniła do mnie i powiedziała, że jej ciocia zgodziła się, żebym u niej pracowała. Od poniedziałku mam zacząć swoją pracę. A jak na uczelni? Na uczelni tak jak zawsze, same nudne wykłady..
Obudziłam się jakoś po godzinie 8. Iga już krzątała się po domu robiąc niesamowity hałas.
- Czego tak hałasujesz?! – krzyknęłam, a Iga się przestraszyła.
- Aj..czy ty musisz ludzi straszyć?!
- To aż taka straszna jestem, że się mnie boisz? To co robisz w takim razie ? – spytałam
- Koszulki szukam. Widziałaś mojego pasiaka?
- Aa, do szafy ostatnio ją chowałam, ale po co ci ona tak wcześnie ? Mecz przecież jest o 17, a jest dopiero 9 rano. – zaśmiałam się
-Jak wrócę z kawiarni to nie będzie na to czasu, więc wolę teraz przygotować.- powiedziała i udała się do pokoju, a ja poszłam do kuchni zjeść śniadanie.
Dzisiaj postanowiłam odpuścić sobie zajęcia i poleniuchować trochę. Postanowiłam poczytać książę Agaty Christie. Po godzinie 15 postanowiłam zacząć się szykować do wyjścia, bo Iga nalegała na wcześniejsze wyjście z domu. Chciała zdążyć na całą rozgrzewkę Resoviaków i porobić trochę zdjęć. Postanowiłam założyć jasnozieloną koszulę i jeansy. Około godziny 16 wyszłyśmy z domu. Gdy dotarłyśmy na halę oraz odnalazłyśmy swoje miejsca, moja przyjaciółka mnie zostawiła i udała się uwieczniać ćwiczenia chłopaków Rozejrzałam się po hali ii zauważyłam Kubę. Postanowiłam, że po meczu do niego podejdę i z nim porozmawiam. Obserwowałam jak siatkarze się rozciągają. Na sam widok uśmiechniętego Paula, aż sama się zaczęłam cieszyć z tego, że tutaj jestem. Mecz nie trwał długo oczywiście nasze Resoviaki wygrały 3:0 z Jastrzębskim Węglem. Iga po zakończeniu meczu poleciała pogratulować Zbyszkowi, a ja udałam się w kierunku Kuby.
- Hej Kuba – powiedziałam, a ten lekko się zdziwił widząc mnie tutaj – Co tu robisz?
- Oo hej. Nie zauważyłem ciebie. Jak to co tu robię? Przyszedłem kibicować swojej drużynie, w końcu jestem jej członkiem.
- Ee.. jak to ? – zbytnio nie zrozumiałam o co mu chodzi.
- Jestem zawodnikiem młodej ligi.
- Oo.. no to gratuluję- uśmiechnęłam się i się do niego przytuliłam, a tu nagle ni stąd ni z owąd usłyszałam głos Igi. Trochę się przestraszyłam, bo to jej pierwsze spotkanie z Kubą od ich rozstania. Iga chwile porozmawiał z Jakubem i wybiegła z hali. Zostawiłam Kubę samego i pobiegłam za nią. Wbiegłam przed halę i zobaczyłam jak wsiada do samochodu Bartmana. Widziałam, że jak z nim jest to nic jej się nie stanie i żadnej głupoty nie zrobi. Nie chciałam do niej dzwonić, bo wiedziałam, że nie odbierze ode mnie telefonu. Miałam już wracać do domu, ale niespodziewanie usłyszałam, jak ktoś mnie woła. Było to nie kto inny jak Paul. Zapytał mnie czy nie chciałabym iść z nim na imprezę, która jest zorganizowana w ramach oblania zwycięstwa chłopaków. Oczywiście zgodziłam się. Nie chciało mi się w domu siedzieć samej, bo znając życie Zibi też zaprosił Igę na tą imprezę.
Po wejściu do klubu od razu pognaliśmy na parkiet. Paul to niesamowity tancerz. Nie wiem, jak długo ze sobą tańczyliśmy, bo straciłam przy nim poczucie czas. Kiedy się zmęczyliśmy, wyszliśmy się przewietrzyć. Chłodne powietrze rozwiewało moje włosy. Zaczęło mi się robić trochę chłodno, ale nic nie mówiłam Paulowi. Chyba sam to zauważył, bo podszedł do mnie i się przytulił. Nasze twarze dzieliły tylko milimetry. Oboje patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Paul musnął delikatnie moje usta. Spotkanie naszych warg przerodziło się w pełen namiętności pocałunek. Nagle z klubu wyszła Iga wraz z Zibim. Iga pożegnała się z Paulem, a do mnie nie odezwała się ani słowem. Wiedziałam, że czeka mnie z nią poważna rozmowa, bo rzadko się ze sobą kłócimy. Mimo, iż moja przyjaciółka wyszła z imprezy ja postanowiłam zostać i się dobrze bawić nie zważając na nic. Miałam zapewnione dobre towarzystwo, które bardzo polubiłam. Poznałam partnerki siatkarzy oraz ich samych. To naprawdę sympatyczni i życzliwi ludzie. Około godziny 2 w nocy byłam już zmęczona nadmiarem wrażeń jak na jeden wieczór. Pożegnałam się z wszystkimi i postanowiłam wrócić do domu. Paul odprowadził mnie pod sam blok. Wracaliśmy trzymając się za ręce i ciągle rozmawiając. Na pożegnanie Paul złożył kolejny tym razem dłuższy, namiętny pocałunek. Zrozumiałam, że od tego wieczoru moje życie zmieni się znacznie na lepsze i będzie już tylko lepiej. Jak weszłam do domu od razu skierowałam się do naszego pokoju sprawdzić czy Iga śpi. Zamyślona siedziała na parapecie, w kąciku jej oka szkliła się zła. Byłam pewna, że tak to się skończy. Gdy tylko mnie zobaczyła wybuchła, czemu nic jej nie powiedziałam, że Kuba jest w Rzeszowie. Wiedziałam, że jak się dowie, iż tutaj jest też pewnie dziwnie by zareagowała. Chciałam uchronić ją przed dawką niepotrzebnych wspomnień. Tak to już jest jak dwoje twoich przyjaciół ze sobą się pokłóci. Jednemu będziesz chcieć pomóc to i od razu drugiego zranisz. Z mętlikiem w głowie położyłam się spać.

Iga:
Ubrana w biało-czerwonego pasiaka z 16 na piersi podążałam właśnie po trybunie poszukując mojego miejsca. Hala Podpromie ma swój klimat, to tutaj są najlepsi kibice, a gracze czują, że mają kolejnego zawodnika w drużynie. Gdy byłam tu z rodzicami jakieś 2 lata temu atmosfera panująca podczas meczu zrobiła na mnie wielkie wrażenie. O wiele lepiej kibicuję się ukochanej drużynie w ich własnej hali. Gościłam na wszystkich meczach granych z Politechniką na warszawskim Torwarze, ale atmosfera tam panująca nigdy nie dorównywała tej na Podpromiu. Mimo licznie zdartego gardła podczas tych spotkań nigdy nie czułam się tak wyjątkowo jak tutaj.
Zawodnicy obu drużyn wyszli na rozgrzewkę, a ja porzuciłam Darię i pognałam bliżej płyty boiska by cyknąć parę zdjęć. Od dawna prowadzę moja małą galerię z spotkań siatkarskich. Pasiaki bo tam mam w zwyczaju nazywać graczy Resovii prezentowali się wspaniale. Po kilkunastominutowej rozgrzewce miałam już mnóstwo dobrych zdjęć, a przecież jeszcze cały mecz przed nami.
Spotkanie zakończyło się na 3 setach wygranych oczywiście przez naszych Resoviaków. Najlepszym zawodnikiem meczu został Bartman, który pojawił się w wyjściowej szóstce. Później nastąpiło wielkie zamieszanie podczas robienia zdjęć i rozdawania autografów. Wielkim cudem udało nam dostać się do zawodników. Daria niespokojnie rozglądała się po parkiecie, ewidentnie kogoś szukała, lecz nadal nie chciała mi powiedzieć o kogo chodzi. Intensywnym ruchem ręki pomachałam Zbyszkowi, który od razu do nas podszedł. Pogratulowałam mu wyśmienitego występu i umówiłam się, że będziemy czekać na niego przed halą. Daria w tym czasie gdzieś się ulotniła, więc szybko przeleciałam wzrokiem przez halę. Ciężko było znaleźć ją w tym potwornym tłumie, jednak jej jaskrawa bluzka w kolorze zieleni bardzo mi pomogła. Moja przyjaciółka siedziała sobie na trybunie i rozmawiała z jakimś brunetem. Ruszyłam więc w jej stronę.
- Daria, a ty zawsze musisz mi tak uciekać?- zapytałam wcześniej, niż spostrzegłam z kim rozmawia
-Iga? Cześć.- usłyszałam męski głos który zawsze drażnił całe moje ciało.
-Cześć. Co ty tutaj robisz? Wróciłeś? – Daria zdezorientowana przebiegiem sytuacji patrzyła raz na mnie, raz na Jakuba.
-Tak wróciłem i gram rzeszowskim klubie młodej ligi.
- Czyli dalej kontynuujesz swoją siatkarską karierę? Tylko, że w Rzeszowie?- Nie dowierzałam w to co mówił mój były już chłopak. Darię zmierzyłam lodowatym spojrzeniem, szybko zakończyłam naszą konwersację i udałam się przed halę. Usiadłam na murku przy wejściu i w ciszy czekałam na Zibiego. Lekki, jesienny wiatr owiewał moją sylwetkę, przez co na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Z hali wyszli siatkarze w wyborowych humorach
-Iga idziemy na imprezę!- Zibi cieszył się jak oszalały. Objął mnie ręką w pasie i ruszyliśmy w stronę ulubionego klubu siatkarzy. Do Darii wysłałam tylko krótkiego sms’a, że nie będzie mnie wieczorem w domu. Szczerze mówiąc wkurzyła mnie, że nie powiedziała nic o pobycie Kuby w Rzeszowie.

W barze zamówiłam kolorowego drinka, a chłopcy po piwie. W klubie pojawiły się także partnerki chłopaków. Mimo, że wszyscy byli bardzo mili to i tak nie czułam się najlepiej w tym gronie. Zibi próbował zapewnić mi dobre towarzystwo i nie pozwolił mi się nudzić. Cały czas spędzaliśmy na parkiecie z racji tego, że uwielbiałam tańczyć nie przeszkadzało mi to. Po kilku drinkach rozbolała mnie głowa, więc razem z sąsiadem postanowiliśmy udać się do domu. W drzwiach klubu minęłam się z Darią która obściskiwała się z Lotmanem. Krótkim Cześć pożegnałam się z Paulem i ruszyłam w stronę mieszkania.
Przez całe zamieszanie z Jakubem nie mogłam usnąć. Nie pomógł mi nawet wypity alkohol. W przydługiej podkoszulce i grubych skarpetkach na nogach, siedziałam na parapecie w pokoju. Było grubo po 2 gdy do mieszkania weszła Daria.
-Czemu nie powiedziałaś mi, że on tutaj mieszka?-
- Nie chciałam żebyś cierpiała. Zresztą sama niedawno się dowiedziałam. Jakiś miesiąc temu.
- Niedawno? Miesiąc temu? No rzeczywiście.
- Iga nie możesz mi mieć tego za złe, jesteśmy przyjaciółmi.
- Rozumiem, ale i tak sądzę, że powinnaś mi powiedzieć.- nie czekałam już na reakcję Darii- poszłam spać.

Dziś taki troszkę dłuższy. Przepraszam, że tak późno lecz wcześniej nie było jak. Mam nadzieję, że wybaczycie ;)
W niedzielę trzymamy kciuki za Resovię! Ja niestety będę musiała zadowolić się powtórką bo akurat mam trening ;/ /K

piątek, 29 marca 2013

Dziewięć


"Granicy między przyjaźnią, a miłością nikt i nic nie upilnuje"
Iga:
Wtorkowy poranek minął mi całkowicie miło. Na 9 udałam się do „Kwadrans Coffe”. Kinga, czyli moja szefowa wdrążyła mnie we wszystkie sprawy. Jak na pierwszy dzień bardzo dobrze mi szło. Bo przecież, co może być trudnego w parzeniu kawy i krojeniu ciasta? Przez cały dzień nie miałam dłuższej chwili wytchnienia. Jedni goście wychodzili, a za nimi wchodzili już drudzy. Muszę przyznać ze kawiarnia ma bardzo duży ruch i na pewno jest lubiana przez mieszkańców Rzeszowa.
Po długim i męczącym dniu ciężko opadłam na kanapę. Z nóg zdjęłam moje ulubione szpilki w kolorze nude. Po pokoju roznosiła się cichutka melodia utworów happysadu. Mimo, że ledwo siedziałam to nie odmówiłam sobie śpiewania z Jakubem Kawalcem. Mój popis wokalny przerwał natarczywy dzwonek. Otworzyłam drzwi a za nimi stał jakże ukochany sąsiad w dodatku w moim szlafroku. Na widok tego przerośniętego goryla w różowym, puchatym i na pewno za małym dla niego wdzianku, na moją twarz wpłyną wielki uśmiech.
-Ładnie śpiewasz
- Ładnie wyglądasz, w różu Ci do twarzy –powiedziałam z przekorą.
Zibi rozsiadł się na mojej kanapie a ja podreptałam do kuchni by nastawić wodę na herbatę. Nie zdążyłam nawet się rozejrzeć a siatkarz stanął w progu i oparł się o framugę. Z zaciekawienie przyglądał się jak z szafki wyjmuję potrzebne składniki i po kolei łącze je w jednej misce
- Czemu się tak patrzysz? Ubrudziłam się?- w moim wykonaniu to bardzo możliwe.
-Nie, a co to będzie? –zlustrował mnie od góry do dołu i zajrzał do miski, za co dostał porządnego pstryczka w nos
- Omlety, lubisz?
-Yhym, pomóc Ci w czymś?
- Możesz smażyć, tylko nie przypal- wypięłam mu język i zabrałam się za przygotowanie malin do sosu. Nasze wspólne kucharzenie skończyło się porządną wyżerką.
-Proszę, mam nadzieję, że przyjdziecie- z kieszeni wyciągnął dwa bilety na mecz z Jastrzębskim Węglem
-Dziękuję. Ja będę na pewno, Darii jeszcze nie mówiłam, ale postaram się ją wyciągnąć.- w podziękowaniu musnęłam policzek siatkarza, a następnie zawisłam w powietrzu. Nasze twarze były wyjątkowo blisko, nie byłam w stanie odwrócić wzroku od intensywnie zielonych tęczówek Zbyszka. Jeszcze przez chwilę trwaliśmy w tej wymianie spojrzeń, lecz zebrałam siły i odsunęłam się. Sytuacja zrobiła się trochę nie zręczna, ale szybko z odsiedzą przyszła nam Daria, która właśnie w paradowała do mieszkania. Bartman jak poparzony zerwał się z kanapy i sierdził, że musi już iść
- Hej kolego! Oddawaj ten szlafrok! – krzyknęłam na całe mieszanie, na co moja przyjaciółka zareagowała śmiechem.

-A ten, co tak szybko poszedł?
- Pewnie się na trening śpieszył-
-Aha.. To ja idę do pokoju.
- No dobra.. A Daria mamy bilety na piątkowy mecz, idziesz? Zbyszkowi chyba zależy żebyśmy były. Wiesz chce się popisać – Wypowiedziałam to z takim spokojem i poważnym wyrazem twarzy, że sama nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.

Daria :
Kiedy spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu, pokazał mi się numer Paula. Chciał się ze mną spotkać wieczorem. Oczywiście zgodziłam się. Zbytnio nie przejmowałam się tym, że Iga będzie samotnie spędzać wieczór. Być może nasz sąsiad umili jej wieczór. Ostatnio strasznie mnie prosił, abym dała mu numer do mojej przyjaciółki. Nie chciał mi nic mówić, po co on mu jest potrzebny, sama też nie wnikałam. Wydaje mi się, że Iga mu się spodobała i jakąś niespodziankę dla niej kombinuje.
Była 17, a Paul kończył trening o 17,30. Chciałam po niego iść, lecz ostatecznie postanowiłam, że poczekam na niego w parku, w którym się poznaliśmy. Usiadłam na wolnej ławce i wyciągnęłam z torby słuchawki. Wsłuchując się w rytm muzyki podziwiałam panujący krajobraz. Mimo, iż panuje Piękna Polska Jesień promienie słoneczne pieściły moją twarz. Nagle ktoś zasłonił mi oczy. Wystraszyłam się, chciałam już komuś zwrócić uwagę, ale mężczyzna zaczął się ze mnie śmiać. Od razu rozpoznałam, czyj to głos.
- Paul chciałeś, żebym zawału dostała czy co ? – zapytałam śmiejąc się sama z siebie.
- Nie no coś ty – uśmiechnął się chyba najszczerszym uśmiechem jaki potrafił
- A więc skoro zakłóciłeś mój spokój, gdzie zamierzasz mnie porwać ?
- Może wybralibyśmy się do kina? Tylko najpierw pójdziemy na chwilę do mnie, muszę zostawić torbę , dobrze ?
-Jasne nie ma problemu.
Po 15 minutach doszliśmy do bloku, w którym mieszka Paul. Jego mieszkanie było urządzone w stylu nowoczesnym. Miał salon, kuchnie, dużą łazienkę, sypialnie i jeszcze jeden pokój. Ściany salonu były beżowe i do tego dopasowane brązowe meble i duża skórzana, również brązowa kanapa. Po 10 minutach opuściliśmy mieszkanie i udaliśmy się w stronę kina. Wybór seansu nie trwał długo. Wybraliśmy jakąś amerykańską komedię . Po filmie mieliśmy iść do restauracji, jednak ominęliśmy ten punkt wieczoru i wybraliśmy się na spacer. Paul postanowił pokazać mi swoje ulubione miejsce w Rzeszowie i zaprowadził mnie na górkę, z której było widać całe miasto. Naprawdę niesamowity widok. Zrobiło się trochę chłodno, więc postanowiliśmy wracać do domu. Szliśmy trzymając się za ręce i ciągle rozmawiając. Siatkarz zaczął opowiadać mi o swoim, piątkowym meczu z Jastrzębskim Węglem. Trochę bał się tego meczu, bo wiedział, że zawodnicy są w dobrej formie. Widziałam jak się przejmował. Bardzo chciałam pójść na ten mecz, jednak w kasach już dawno wysprzedano wszystkie bilety.
Świetnie się dogadywaliśmy. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów. Paul wziął w ręce kolorowe liście i zaczął mnie nimi obrzucać i tak też stoczyliśmy wojnę na liście. Nie zauważyliśmy kiedy znaleźliśmy się pod moim blokiem. Nie chcieliśmy się żegnać, ale już było późno i musiałam iść. Paul niechętnie puścił moją dłoń i dał mi buziaka w policzek. Bardzo byłam zadowolona z tego wyjścia. Sądzę, że to nieostatnie takie spotkanie.
Wchodząc do domu, w drzwiach minęłam się z Bartmanem. Jednak moja intuicja nie zawiodła. Wiedziałam, że Iga nie będzie musiała sama siedzieć w domu. Sąsiad niczym torpeda opuścił mieszkanie, zostawiając nas same.


Wiem, że akcja jest powolna, dlatego postaramy się przyśpieszyć tępo ;)
Resovia i ZAKSA w finale, za kogo będziecie trzymać kciuki ??
Z racji zbliżających się świąt życzymy wszystkim Wesołych i Spokojnych świąt Wielkiejnocy ;)


Informowani!

piątek, 22 marca 2013

Osiem

"Niektórzy zostają przez chwilę"

Iga:
Obudziłam się po 8, Daria jeszcze spała. Ja natomiast odczuwałam lekki dyskomfort po przespanej nocy na kanapie. Mimo, że sprawdzała się, jako dobre siedzisko, to do spania się w ogóle nie nadawała. Rozejrzałam się po pokoju, panował porządek. Zdziwiłam się, ponieważ dobrze pamiętam, że na stoliku stały kieliszki po winie i miski po przekąskach. Weszłam do kuchni i chwyciłam w rękę butelkę wody mineralnej. Na stolę zauważyłam małą, żółtą karteczkę. Podniosłam ją i przeczytałam wiadomość
„ Tak słodko spałaś, więc Cię nie budziłem. Pożyczam szlafrok, oddam przy najbliższej okazji;) ·Miłego dnia.
Zbyszek”
Na same wspomnie wczorajszego wieczoru na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Od dawna z nikim płci męskiej tak dobrze mi się nie rozmawiało.
Skierowałam się w stronę łazienki by się ogarnąć. Po szybkim prysznicu założyłam jasne rurki, jeansową koszulę i beżowe baleriny. Włosy przeczesałam szczotką i zostawiłam rozpuszczone. Przed wyjście założyłam jeszcze brązową, skórzaną kurteczkę i ruszyłam w stronę uczelni.
Zajęcia upłynęły w ekspresowym tempie. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z budynku. O 16 miałam fitness , wiec wróciłam do domu po torbę z potrzebnymi rzeczami. W drzwiach klubu minęłam się z wysokim brunetem, nie mogłam dojrzeć jego twarzy, ponieważ miał kaptur na głowie. Poczułam tylko ostry zapach perfum - takich samych używał Kuba. Nie zważając uwagi na mężczyznę udałam się do szatni.
Instruktorka dała nam nieźle w kość, wymęczona treningiem ruszyłam w stronę mieszkania.

Wrzątkiem zalałam malinową herbatę i udałam się do salonu. Na kolanach położyłam mojego laptopa i sprawdziłam pocztę. Trzy nowe wiadomości. Jakaś reklama z allegro, która wcale mnie nie interesowała. Następna była od mojej siostry, Ilona regularnie wysyła mi zdjęcia Kamila- mojego chrześniaka. Z racji tego, że mieszkam teraz na Podkarpaciu kazałam jej dokumentować jego poczynania w formie fotografii, gdyż nie będę mogła się z nim tak często spotykać. Mały poszedł właśnie do przedszkola, bardzo za nim tęsknię, mimo ze jest bardzo podobny do mojego szwagra, charakterek ma po nas. Ostatni e-mail była od „ Kwadrans Coffe”, jakiś tydzień temu wysyłałam do nich swoje CV i właśnie teraz odpowiedzieli i kazali stawić się na rozmowę. Ucieszyłam się gdyż już dawno chciałam znaleźc jakąś prace. Męczyło mnie to ciągłe siedzenie w domu. Zajęcia miałam tylko weekendami, wiec cały tydzień siedziałam bezczynnie w domu. Brakowało mi kontaktów z innymi ludźmi. Nie znałam tu wielu osób, tylko tych ze szkoły i dziewczyny z fitness. Zanotowałam datę i godzinę spotkania w moim kalendarzu i zamknęłam komputer. Wygodnie ułożyłam się na łóżku i sięgnęłam po jedną z książek Stephena Kinga.

Pędziłam właśnie na spotkanie w „Kwadrans Coffe”, kawiarnia znajduje się blisko uczelni tak wiec nie będę musiała tłuc się autobusami przez pół miasta. Ubranie wysokich szpilek nie było dobrym rozwiązaniem na szybki marsz po polskich chodnikach, dwa razy potknęłam się przez te wertepy w kostce przez co mało nie skręciłam sobie nogi. Rozmowa minęła w miłej atmosferze, właścicielką lokalu jest wysoka brunetka, koło trzydziestki. Szybko złapałyśmy wspólny język. Pracę zaczynam od jutra. Gdy miałam już wychodzić po mojej torebce rozszedł się dźwięk komórki. Sprawnym ruchem odszukałam telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Do mojego biednego ucha doszły straszne piski i krzyki
-Skąd masz mój numer? Nie przypominam sobie abym Ci go dawała.- bez żadnego powitania przeszłam do rzeczy
-Może tak część na początku?! Co do numeru to moja wielka tajemnica-
- Cześć? Tak właściwie, po co dzwonisz?
- No wiesz myślałem.. Mam dwa bilety na piątkowy mecz. Wpadniecie?
-Ja bardzo chętnie, ale nie wiem jak Daria. Chociaż ona pewnie też by chciała zobaczyć tą kalekę z dziewiątka na koszulce- powiedziałam z ironią i zaczęłam się śmiać.


Zbyszek:
Kiedy się obudziłem, poczułem, że ktoś przygniata mi bark. Przekręciłem głowę i ujrzałem słodko śpiącą Igę. Lekko przełożyłem jej głowę, aby dalej mogła smacznie spać. Sam udałem się do kuchni po szklankę wody. Ze stołu sprzątnąłem wszystkie zostawione przez nas naczynia i zostawiłem wiadomość.
Trening bardzo się dłużył. Moja kolejna zagrywka wylądowała w siatce. Z coraz większą mocą odbijałem Mikasę. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się abym nie mógł skupić się na treningu i siatkówce. Zawsze pragnąłem polepszać swoją grę, jednak nie dziś. Cały czas myślałem o tych błękitnych tęczówkach, które wczoraj promieniały ze szczęścia. O tym słodkim uśmiechu w kolorze maliny. O tym zapachu jej słodkich perfum, którymi spryskała swoje zgrabne ciało. O wczorajszym wieczorze spędzonym w tak wyborowym towarzystwie, którym była Iga.
Trener odgwizdał koniec treningu, pośpiesznym krokiem udałem się do szatni. Bez namysłu wystukałem dziewięciocyfrowy ciąg liter, które wyciągnąłem od Darii. Prędko wykonałem telefon, w słuchawce usłyszałem ten anielski głos.
Zaprosiłem ją na mecz moim zdaniem bardzo ważny. Jak piszą w tabloidach cały czas toczymy z Jochenem walkę o miejsce w pierwszej szóstce i każdy z meczy przybliża nas do gwarantowanego miejsca w podstawowym składzie. Moim zdaniem niczego takiego nie toczymy, po prostu chcemy jak najlepiej dla zespołu i nie ma to najmniejszego znaczenia, który z nas będzie na boisku. Zgodziła się, oczywiście nie omieszkała zażartować sobie z mojej osoby, ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Ta dziewczyna była inna niż wszystkie które do tej pory poznałem. Bardzo mnie intrygowała. Czułem, że może stać się kimś więcej niż tylko sąsiadką.

 Daria:
Gdy się przebudziłam, usłyszałam ,że Iga krząta się po mieszkaniu, ale nie chciało mi się wstawać to ucięłam sobie jeszcze krótką drzemkę. Kiedy się ocknęłam Igi już nie było w domu. Poszłam zjeść śniadanie i zaczęłam się ogarniać, żeby nie spóźnić się na zajęcia. Po szybkim prysznicu ubrałam się w czarną koszulkę z nadrukiem mojego, ulubionego zespołu czyli Red Hot Chili Peppres, a do tego jeansy i czarną skórzaną kurtkę oraz granatowe conversy.
Gdy doszłam do uczelni było prawie południe. Udałam się w stronę sali, w której miałam wykłady, zauważyłam niedaleko niej Justynę.
- O hej. Co ty tutaj robisz ? – spytałam.
- Czekam na wykłady, a ty?
- A co się całkiem fajnie składa, bo ja tak samo. Na to wychodzi, że jesteśmy na tym samym kierunku.
- Nawet nie wiesz jak mnie cieszy ten fakt. Myślałam, że nikogo znajomego tutaj nie spotkam. Jak widać los się do mnie uśmiechnął- powiedziała Justyna i na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Po 5 minutach czekania nasz wykładowca przyszedł i rozpoczęły się zajęcia. Usiadłam obok Justyny, a obok mnie zajął miejsce wysoki blondyn. Jak się później okazało miał na imię Przemek. Wpadł Justynie w oko. Po zajęciach obie poszłyśmy na kawę. Gdy dotarłyśmy do kawiarni zamówiłyśmy sobie po kawie i kawałku sernika.
- A tak w ogóle to gdzie ty mieszkasz ? – spytała się mnie Justyna
- W bloku na ul. Hetmańskiej. A ty?
- A cóż to za zbieg okoliczności, bo ja mieszkam na osiedlu obok.
- Oo… No to fajnie będziemy mogły siebie często odwiedzać .
Naszą pogawędkę przerwała nam kelnerka, która przyniosła nasze zamówienie.
- A jak ci się tutaj w Rzeszowie podoba? – zapytała mnie Justyna
- No miasto jest piękne. Panuje tutaj taka miła, przyjazna atmosfera. Jestem zadowolona, że wybrałam właśnie to miasto, żeby w nim studiować. Ostatnio zaczęłam się rozglądać za jakąś pracą, ale jak na razie moje poszukiwania nie przyniosły żadnych rezultatów. A ty masz jakąś pracę?
- A wiesz to się bardzo dobrze składa, bo moja ciocia ma tutaj w pobliżu sklep z ubraniami i potrzebuje ekspedientki. We dwie już nie dajemy sobie rady, bo mamy coraz więcej klientów. Kolejna osoba do pomocy by się przydała. Jak chcesz to mogę z nią porozmawiać czy by ciebie nie zatrudniła.
- Naprawdę mogłabyś to dla mnie zrobić ? – ucieszyłam, że za niedługo będę mogła już sama zarabiać na własne potrzeby.
- No pewnie korzyści idą w obie strony, więc czemu miałabym tego nie zrobić?- zaśmiała się.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ciebie poznałam. Wprawdzie w mało przyjemnych okolicznościach, ale jednak liczy się ze się spotkałyśmy. – Obie zaczęłyśmy się uśmiechać wspominając chwile jak doszło do zawarcia naszej znajomości.
- No to prawda trochę dziwne okoliczności do zawarcia znajomości, ale liczy się to, że teraz się dogadujemy i utrzymujemy ze sobą kontakt.
- To oczywiste. Naprawdę miło mi się z tobą rozmawia, ale już powinnam się do domu zbierać.- powiedziałam
- O jacie tak się zagadałyśmy, że z tego wszystkiego straciłam poczucie czasu. O 17 miałam pomóc cioci w sklepie. Dobra lecę szybko, żeby się nie spóźnić.- oznajmiła Justyna- Obiecuję, że jeszcze pogadam z ciocią o twojej pracy. Pa.
Przytuliłyśmy się na pożegnanie i każda poszła w swoją stronę. Wracając do domu dostałam SMS.
Gdy spojrzałam na ekran telefonu i zobaczyłam kto jest jego nadawcą od razu na twarzy zagościł mi uśmiech.

piątek, 15 marca 2013

Siedem

                                                                     " Coś musi się skończyć, żeby coś mogło się zacząć.."


Daria:
  Wracając do domu zastanawiałam się, czemu od razu nie rozpoznałam, że mężczyzną, który nam pomógł jest sam Paul Lotman. Przecież jest jednym z zawodników mojej ulubionej drużyny siatkarskiej. jednak gdyby nie moje zakręcenie i zapomnienie zabrania ze sobą kluczy, a także brak Igi w domu pozwolił mi na zapoznanie się z siatkarzem. Gdy poszłam pod drzwi mieszkania wpadła na mnie Iga.
- A ty gdzie się podziewałaś? – spytałam
- Poczekaj zaraz ci wszystko wyjaśnię. – odpowiedziała. Od razu poszła do kuchni.- Napijesz się herbaty ?
- Nooo.. w sumie, czemu nie ? to ty zaparz herbatę, a ja poszukam czegoś słodkiego.
Po 5 min siedziałyśmy w salonie z kubkami w rękach. Opychając się delicjami słuchałam opowieści Igi.
- Dobra, ja ci już powiedziałam gdzie byłam, teraz twoja kolej.
- Hmm.. no to tak .. – i zaczęłam jej opowiadać o incydencie w parku.
- O jacie..Żeby tak o napadać na ludzi to trzeba mieć nie po kolei w głowie. No, ale cóż. Mówiłaś, że jakiegoś faceta poznałaś jak się nazywa? Jak wygląda? A ładny chociaż?- no i się zaczęło – pomyślałam. Zawsze tak jest. Iga zwala na mnie, że ja taka ciekawska, a sama jest jeszcze gorsza ode mnie.
- Ejj… ejj.. weź zwolnij trochę – odpowiedziałam.- Czy ty musisz zawsze wszystko wiedzieć? Na razie niech to bd słodka tajemnica. – uśmiechnęłam się i wystawiałam jej język. Na co ona odpowiedziała krótkim fochem - standardowo.
  Naszą rozmowę przetrwał dźwięk mojego telefonu. Pobiegłam do przedpokoju i wyjęłam ze swojej torby telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, a tam wiadomość od Paula.’ Hej co tam u Ciebie ? ’ Odpisałam szybko na SMS’a i wróciłam do Igi.
- Może obejrzymy jakiś film? – spytałam.
- A czemu by nie? Tylko lodówka świeci pustką i trzeba iść po zakupy. Może byś poszła do sklepu, co?– zrobiła oczy niczym Kot w Shreku i się wyszczerzyła, że aż grzechem byłoby jej odmówić
- No dobra. Już idę tylko wybierz jakiś fajny film.
  Ubrałam się i udałam się do sklepu. Do koszyka wrzuciłam żelki, chipsy, butelkę czerwonego wina, popcorn i jeszcze kilka produktów na śniadanie. Wychodząc ze sklepu spotkałam naszego sąsiada.
- Hej dokąd tak się śpieszysz? – zapytał, uśmiech z twarzy mu nie schodził.
- Oo.. cześć, a do domu idę, bo z Igą sobie wieczór firmowy urządzamy. Może się przyłączysz ? – spytałam się
- A wiesz w sumie to nie mam żadnych planów na spędzenie wieczoru, więc z chęcią skorzystam z propozycji. To wpadnę do was za jakieś 30 min, bo sam musze jeszcze zakupy zrobić.
- No dobra będziemy czekać. To do zobaczenia. – odpowiedziałam i szybko wróciłam do domu. - Już jestem – krzyknęłam i weszłam do kuchni. Iga tylko się na mnie dziwnie spojrzała i uśmiechnęła się. – Będziemy miały gościa, więc jakoś się ubierz.
- Eee… Jak to? – zdziwiła się. Widziałam to po jej minie. - No normalnie. Jak wracałam do domu to naszego sąsiada spotkałam i go do nas zaprosiłam.
-A no to dobrze. To ty rozpakuj zakupy i przygotuj coś do jedzenia, a ja idę się przebrać.
   I tak też zrobiła. Pogrzała do nas do pokoju i chyba z pół szafy przewaliła do góry nogami, a ja zabrałam się za przygotowaniem jakiegoś jedzenia. Gdy Iga już się przebrała, przyszła kolej na mnie. Kiedy wyszłam z łazienki po mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i zaprosiłam gościa do salonu, a sama udałam się jeszcze na chwilę do naszego pokoju, odpisać na SMS’a od Paula. Przeczuwałam, że ten wieczór będzie miły i udany.

Iga:
  Poszukiwałam właśnie jakiegoś fajnego filmu, gdy do mieszkania wpadła zdyszana Daria i oznajmiła, że odwiedzi nas Bartman. Szczerze mówiąc liczyłam na porządny, babski wieczór przy dobrej komedii z lampką czerwonego wina, no, ale cóż, jakoś to przeżyje. Szybko zamieniłam moje szare dresy na niebieski top i jeansy. Włosy, które do tej pory były upięte w wysokiego koczka, rozpuściłam, przez co blond fale spadały na moje ramiona. Nasz gość był bardzo punktualny, zapewne chciał zrobić na nas dobre wrażenie. Bez dłuższego namysłu odpaliłyśmy film. We trójkę zasiedliśmy na kanapie. Ja w środku, a Daria i Zibi po bokach. Przez dłuższy czas wymienialiśmy się swoimi komentarzami do filmu, co sprawiło nam niezłą zabawę. Co jakiś czas czułam na sobie wzrok sąsiada, jednak próbowałam nie zwracać na to uwagi.
  Daria, lekko oszołomiona dzisiejszymi wydarzeniami i dwoma lampkami wina, w połowie filmu zmyła się do pokoju. Po skończonym seansie, długo jeszcze rozmawialiśmy. Zbyszek opowiadał mi o swojej siatkarskiej karierze, a ja powiedziałam mu, jakim cudem znalazłam się w Rzeszowie. Czas szybko płyną, Zibi zabierał się za drugą butelkę wina, której nie mógł otworzyć. W rezultacie zażartej walki zalał swoją koszulkę. Niestety nic z mojej szafy na niego nie pasowało, więc musiał zadowolić się moim różowym szlafrokiem. Rozmowa kleiła się nam jakbyśmy znali się od lat. Nawet nie wiem, kiedy a zasnęłam na kanapie.

 Podoba wam się nasza historia?
 Jak myślicie kto spotka się w finale o tytuł Mistrza Polski ?
zapraszam! / A. :)

piątek, 8 marca 2013

Sześć


"Każda droga w pewnym miejscu się rozwidla. 
Obieramy różne drogi, myśląc, że kiedyś się spotkamy
Widzisz, jak ktoś coraz bardziej się oddala. 
To nic- jesteśmy dla siebie stworzeni, w końcu się spotkamy.
Ale jedyne co się zdarza, to że nadchodzi zima."
Iga:
Na klatce panuje hałas. Starsza sąsiadka z dołu wydziera się na pijanego męża, robiąc przy tym ogromne zamieszanie. Cały pion słyszy ich rodzinne kłótnie, które stały się rutyną. Zmęczona ciągłym wysłuchiwaniem, jaki to pan Mietek jest zły, zakładam buty i wychodzę z domu. Kieruje się do pobliskiego parku i siadam na jednej z ławek głównej alejki. Pochłonięta myślami, spoglądam na zadowolone twarze otaczających mnie ludzi. Na pierwszy rzut oka widać, że są szczęśliwi. A ja?
 Marzyłam o dwójce dzieci i małym domu na przedmieściach, kochającym mężu, który będzie mnie wspierał w trudnych chwilach. Jednak z jednym dniem wszystko legło w gruzach. Byłam tak bardzo szczęśliwa.Znaliśmy się od gimnazjum i zawsze nas do siebie ciągnęło, ale dopiero w liceum postanowiliśmy spróbować. To była moja pierwsza miłość, mimo tego, że zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia i uciekł do Londynu nadal jest dla mnie ważny. Nieistotne to, że cierpiałam, że przepłakałam wiele nocy. Wybaczyłam mu. Już dawno mu wybaczyłam. Nasze drogi się rozeszły i tak już pewnie pozostanie. Od ponad roku się do mnie nie odezwał. Zostawił tylko marny list. Nie przeczytałam, schowałam go w kuferku i zamknęłam na klucz. Nie napisał nic mądrego, na pewno. Pewnie przepraszał, że tak się stało i wymyślił jakąś historyjkę, żeby zamydlić mi oczy. Wolałam nie czytać, nie cierpieć jeszcze bardziej niż mi się to zdarzyło.
Na same wspomnienia po policzku spływa mi słona kropla wody. Na ulicy momentalnie zaoponował gwar. Wycieram moją ociekająca łzę, szybko wstaje z ławki i wtapiam się w tłum przechodniów.

Klatka schodowa jak zwykle pachnie dymem papierosowym, wchodząc zaciągam się daną wonią. Po woli dociera do mnie dźwięki telewizorów, które przedzierają się przez cienkie drzwi sąsiadów. Sprawie otwieram drzwi do mieszkania. Klucze rzucam na wiklinowy stoliczek, który stoi przy drzwiach. Z daleka zauważam na nim białą kopertę, którą wczoraj wręczył mi listonosz. Chwytam ją i wycofuję się z pomieszczenia. Kroczę właśnie do sąsiedniego mieszkania. Naciskam biały przycisk, krótko po tym drzwi się otwierają, a w nich ukazuję się wysoki brunet.
Obdarza mnie szczerym uśmiechem, szybo odwzajemniam gest.
-Dzień dobry- witam się, na twarzy mężczyzny maluję się lekkie zawstydzenie, gdyż stoi w samym ręczniku. Pewnie brał prysznic po popołudniowym treningu. Gestem ręki zaprasza mnie do środka. Rozsiadam się na czarnej kanapie w salonie, mój towarzysz w tym czasie pindrzy się w łazience. Rozglądam się po przestronnym salonie utrzymanym w przyjemnych, jasnych kolorach. Jeszcze raz spoglądam na ciąg liter wypisanych na białej kopercie i podbitych pieczątką Poczty Polskiej. Nagle uchylają się łazienkowe drzwi, a w nich pojawia się postura siatkarza. Wstaję z wygodnej i z pewnością drogiej kanapy.
-Przepraszam, nie spodziewałem się gości o tej porze. – tłumaczy jednak ja od razu przechodzę do rzeczy.
-Przyniosłam panu list, listonosz zostawił go u mnie, bo pana nie było w mieszkaniu.
-Panu? Po prostu Zbyszek. Wychodzi na to, że jesteśmy sąsiadami, wiec nie wypada żebyśmy za każdym razem mówili sobie na pan/pani.
- Iga- wsuwam dłoń w o wiele większą dłoń sportowca. Zbyszek proponuje mi jeszcze zapoznawczą kawę jednak jestem zmuszona odmówić. Odkładamy to na inny, przyjazny nam termin. Wychodząc żegnam się z siatkarzem. Na klatce dociera do mnie jeszcze ciche – Dziękuję za list. Miło było poznać.

Daria :
Nie ma to jak śpieszyć się do domu licząc na to, że ktoś w nim na Ciebie będzie czekać… Jestem pod drzwiami od naszego mieszkania, a tu niespodzianka! Drzwi zamknięte.. Gdybym miała jeszcze klucze od domu to nic takiego, dziwnego nie było. Moje dzwonienie dzwonkiem nic nie dało, czyli Igi nie ma w domu. Chwyciłam za telefon i wybrałam do niej numer. Niestety, ja mam strasznie dziwne szczęście i jedynie usłyszałam dzwonek jej telefonu dochodzący z domu. Nie chciałam siedzieć pod drzwiami, więc postanowiłam iść do parku, który znajdował się niedaleko bloku. Usiadłam na najbliższej, wolnej ławce i przyglądałam się ludziom mijających mnie. Wszyscy wokół szczęśliwi, cieszący się z życia, z trwającej chwili. Zaczęłam się zastanawiać, czemu ja nie jestem do końca szczęśliwa. Czy brak partnera może sprawić, że nie możemy być szczęśliwi? Mi wystarcza moja przyjaciółka, która mnie rozumie i wspiera w trudnych chwilach.
Z mojego zamyślania wyrwał mnie krzyk dziewczyny. Jakiś chłopak chciał zabrać torbę i szarpał się z nią. Od razu podbiegłam do niej i zaczęłam jej pomagać. Niestety, ale mimo tego, że my byłyśmy obie, a chłopak sam to i tak nie dawałyśmy rady, bo był silniejszy od nas. Z pomocą nam przyszedł jakiś mężczyzna. Brunet bez problemu rozprawił się z bandziorem i oddał dziewczynie torebkę. Była w lekkim szoku, z resztą ja także. Niecodziennie ktoś napada na Ciebie w biały dzień.
-Strasznie wam dziękuje. – uśmiechnęła się do nas z zeszklonymi oczami – Nie wiem jak wam się odwdzięczyć. A tak w ogóle to jestem Justyna.
- Nie ma, za co. Ja jestem Daria – uśmiechnęłam się i uścisnęłyśmy sobie dłonie.- Ale gdyby nie pan to byśmy sobie nie poradziły..
- Jaki tam pan? Paul jestem. Aj.. nie przesadzajcie trzeba pomagać innym, a że przechodziłem obok to musiałem zainterweniować – brązowooki uśmiechnął się do nas.
- To może, chociaż dacie zaprosić się na kawę? – spytała Justyna
-Ja nie mam nic przeciwko- odpowiedziałam
- Ja też nie. – odrzekł Paul. Jest bardzo przystojnym mężczyzną, wysportowany i umięśniony. Mój wzrok przykuła jego wielka torba, którą trzymał na ramieniu.
Po 5 minutach byliśmy w pobliskiej kawiarence. Mimo, że z Justyną dopiero, co się poznałyśmy od razu złapałyśmy wspólny język. Natomiast mężczyzna trochę z nami pożartował, ale nie opowiadał nam o sobie. Z natury jestem bardzo ciekawska, więc chciałam się czegoś dowiedzieć o Paulu, ale jakoś się trochę wstydziłam. Gdy złożyliśmy zamówienie zaczęliśmy rozmawiać o tym, czym się zajmujemy. Niestety, naszą rozmowę przerywały jakieś dziewczyny, które co chwilę podchodziły do naszego stolika prosząc Paula o zdjęcie bądź autograf. Dopiero wtedy zorientowałam się skąd jego kojarzę. Oczywiście nie chciałam wyjść na jakąś hotkę czy jeszcze kogoś gorszego, dlatego postanowiłam zachowywać się naturalnie.
-To musi być bardzo męczące, wszędzie Cię zaczepiają i nie masz nawet chwili odpoczynku.-powiedziałam
- Czasem jest ciężko, ale jednak jestem zadowolony z tego, że mogę zarabiać na życie wykonując swoją pasje.- odpowiedział ciągle się uśmiechając.- uu.. późno już muszę lecieć. Do zobaczenia.
Zdążyliśmy wymienić się numerami telefonów i każdy z nas poszedł w swoją stronę.

Dzisiaj trochę dłużej, osobiście mi się to nie podoba. Zostawiam to waszej opinii. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Mam nadzieję, że wybaczycie. :) /K

piątek, 1 marca 2013

Pięć

"Zasmakuj swoich słów zanim opuszczą one Twoje usta... "

Iga:
Budzik to chyba najgorsza rzecz, jaką wymyślił człowiek- pomyślałam, po czym zwlekłam się z łóżka i podreptałam do łazienki. Woda, która spływała po moim ciele pozwoliła mi się obudzić. Ubrałam się w szary dres i za dużą koszulkę, a na głowie związałam niedbałego koczka. Typowy, domowy wygląd.
Zaparzyłam sobie kawę i mogłam siadać do pracy. Jednak nie, ktoś musiał mi przeszkodzić. Tylko, kto normalny puka do drzwi o 8 rano?
- Dzień Dobry.-moim oczom ukazał się listonosz
-Dzień Dobry. Miałbym do pani prośbę.
- Tak?
- Mogłaby pani przekazać ten list? Pukałem, ale nikt nie otwiera.- zapytał
-Pewnie- do ręki wzięłam białą kopertę, na której było napisane: „Sz.P. Zbigniew Bartman…”
- Dziękuję, do widzenia. – uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi. Siedziałam na krześle i obracałam daną kopertę w palcach. Z otępienia wyrwała mnie Daria
- Iga ty już na nogach? Co tam masz?- jak zawsze, wszystko musiała wiedzieć?! Nic się przed nią nie ukryje. Zawsze wie, kiedy coś jest nie tak i poświęca mi cały swój czas, aby mnie wysłuchać. Często kończy się na tym, że mnie wyklnie i karze brać się w garść, ale są sytuację, że mnie przytuli i po prostu da się wygac. Właśnie za to ją jak bardzo kocham.
- List- zawiesiłam się- yy do naszego sąsiada- dodałam
- No to, co? Pójdziesz i mu dasz- No tak ona niczego nie wiedziała, dla niej to było proste. Jednak ja miałam pewne obawy. Moje pierwsze wrażenie, które wywarłam na siatkarzu nie było najlepsze. Pewnie uważa mnie za jakąś nienormalną.
-Bo ty nie wiesz..- i w taki sposób opowiedziałam jej całe wydarzenie.
-Oj, nie martw się wszystko będzie dobrze. Na pewno nie ma Ci tego za złe- Daria jak zwykle próbowała mnie pocieszyć. Może i miała rację.
Po porannych „pogaduchach” nie było już możliwości bym skupiła się na rysowaniu, więc założyłam buty, z wieszaka zgarnęłam bluzę, do uszu włożyłam słuchawki i ruszyłam biegać.

Daria:
Obudził mnie trzask drzwi, szybko wyszłam z pokoju, żeby zobaczyć, co się stało. W kuchni siedziała zamyślona Iga.
- Iga ty już na nogach? Co tam masz?- spytałam. Zdziwiło mnie to, że siedzi tak wcześnie w kuchni. Z reguły to ona długo śpi, a było dopiero po 8 rano.
- List do naszego sąsiada- powiedziała niepewnie i podsunęła go do mnie. Przyjrzałam mu się dokładnie. Nasze przypuszczenia się potwierdziły, że jej ulubieniec jest naszym sąsiadem.
- No to, co? Pójdziesz i mu dasz-. Iga dosyć dziwnie się zachowywała, tak jakby coś ją gryzło.
-Bo ty nie wiesz..- i opowiedziała mi o incydencie, który zaszedł podczas mojej nieobecności.
-Oj, nie martw się wszystko będzie dobrze. Na pewno nie ma Ci tego za złe-starałam się ją pocieszyć, chociaż mi się wydaje, że trochę przesadza. Rzadko się zdarza, że po jednej zwróconej uwadze ktoś uważał Ciebie za jakąś wariatkę. Tym bardziej, że była już 3 w nocy i panowała cisza nocna.
Po krótkiej rozmowie poszłam do łazienki trochę się ogarnąć, bo miałam iść na uczelnie. W ciągu 20 min byłam już gotowa do wyjścia. Ubrałam się w czarne jeansy, biały top i do tego czerwoną koszulę w kartkę. Po 15 min byłam już na uczelni, aby dostarczyć potrzebne zaświadczenia. Kierowałam się właśnie do dziekanatu, gdy znów ktoś na mnie wpadł. Zaklęłam cicho pod nosem na samą myśl, że ciągle mnie to spotyka.
- Ała! Uważaj trochę!- krzyknęłam podnosząc z podłogi moje dokumenty, które wypadły z teczki podczas zderzenia.
- Przepraszam, nie chciałem. Pomogę ci. – chłopak podał mi kartki.
- Dziękuję. Kuba? – zdziwiłam się, wpadł na mnie nie, kto inny jak zmora z mojej i Igi przeszłości.
- Ooo..Daria? Kurcze, ale się dawno nie widzieliśmy. Zajęta jesteś teraz? Może zgodzisz się pójść ze mną na kawę?·
- Nie, muszę tylko zanieść te dokumenty, a później nie mam żadnych planów. To, co poczekasz na mnie chwilę?·
- No jasne. – odpowiedział i uśmiechnął się. A ja szybko udałam się do wyznaczonego wcześniej celu.
Po paru minutach wyszłam przed uczelnię, tak jak się umówiliśmy Kuba czekał przed budynkiem.
- Już jestem. To, co gdzie idziemy? Znasz jakąś dobrą kawiarnie?
- No mam taką jedną, swoją ulubioną kawiarenkę. Jest 5 min drogi stąd. Serwują tam pyszny sernik.
- No dobra to chodźmy, przekonam się czy mnie nie oszukujesz.
- Ja? A gdzież bym śmiał – Kuba zrobił taką minę, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. W tej chwili poczułam się jak za dawnych czasów, za którymi tak bardzo tęskniłam.
Gdy już złożyliśmy zamówienie, powróciliśmy do rozmowy.
- A więc co Ciebie przywiało do Rzeszowa?- spytałam – chciało ci się opuścić Anglię i tutaj przyjechać?·
- A miałem właśnie zapytać Cie o to samo. W Londynie skończyły mi się te warsztaty siatkarskie, na które pojechałem, a tutaj mają bardzo dobrą drużynę i jestem pewien, że będę mógł się rozwijać. Zresztą mam sentyment do tego miasta. Tutaj mieszkali kiedyś moi dziadkowie i część mojego dzieciństwa spędziłem właśnie w tym mieście. A teraz ty mi powiesz, co tutaj robisz.
- No to jak widziałeś będę tutaj studiować.-naszą rozmowę przerwał kelner, który przyniósł nasze zamówienie. – Iga też tu studiuje – zapadła cisza, Jakub lekko się uśmiechną, ale jego oczy były przepełnione smutkiem i goryczą. Dobrze wiedział, że wyjeżdżając bardzo ją zranił.
- O kurcze, ale już późno. Muszę lecieć do domu. Iga pewnie już na mnie czeka. Dziękuję za spotkanie. Miałeś rację ten sernik jest wyśmienity.
- No przykro mi, że tak krótko rozmawialiśmy. Cieszę się, iż na Ciebie wpadłem. Będziemy musieli to jeszcze powtórzyć. No nic to do zobaczenia.
- Z chęcią. Pa
Po drodze do domu postanowiłam nic nie mówić Idze o tym, że spotkałam Kubę byłoby to dla niej zbyt bolesne. Bardzo przeżyła to rozstanie Kuba chciał się rozwijać, zawsze marzył o karierze siatkarza. To jest jego pasja, do której podchodzi z wielkim zamiłowaniem. Jednak jedyne, o czym zapomniał to Iga, która tak bardzo go kochała, i nadal kocha, to widać. Od czasu ich rozstania z nikim się nie spotykała. Odtrącała wszystkich, którzy mieli inne zamiary niż tylko przyjaźń. To jej pierwsza miłość, na którą obydwoje bardzo czekali. Te wspólne dwa lata były dla nich cudownym okresem. Nawet ja sama polubiłam Kubę i staliśmy się trójką nierozłącznych przyjaciół. Tylko ten jeden dzień nam przeszkodził, on wyjechał, ona płakała, a ja stałam rozerwana między nimi. Każdemu trzeba było pomóc i każdego trzeba było wesprzeć. Na początku utrzymywałam z nim kontakt, próbowałam go zrozumieć, jednak z upływem czasu przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Iga wiedziała, że te warsztaty się kiedyś skończą, a on wróci. W próbie ucieczki przed spotkaniem przeprowadziłyśmy się do Rzeszowa, ale teraz nie wiem czy to był dobry pomysł.

Za kogo w poniedziałek będziecie trzymać kciuki?
Dziękujemy, że jesteście :)